Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/215

Ta strona została przepisana.

robić tutaj jakieś wyróżnienia z powodów, o jakich pan mówisz, to raczej powiększonoby, nie zaś zmniejszono ich kredyt... Czy możesz pan wyobrazić sobie usługę, nadającą większe prawo do wdzięczności narodu, niż rodzenie i karmienie jego dzieci?.. Według nas nic w świecie nie przewyższa zasługi dobrych rodziców. Nie masz zadania tak niesamolubnego, tak nieuchronnie pozbawionego zapłaty, chociaż serce ma tutaj swoją nagrodę, jak pielęgnowanie dzieci, które będą stanowiły świat odrębny wtedy, gdy nas już nie będzie...
— Z tego, co pan mówi, zdaje się wynikać, że żony pod względem utrzymania nie są zależne od swoich mężów...
— Naturalnie, że nie; jak również dzieci nie zależą pod tym względem od swoich rodziców, chociaż, rzecz jasna, doznają od nich dowodów przywiązania... Praca to dziecka, gdy urośnie ono, powiększać będzie wspólne zasoby, nie zaś praca rodziców jego, którzy już pomrą; właściwem też jest, aby karmiono je z owych zasobów wspólnych. Musisz pan zrozumieć, że rachunki każdego człowieka, mężczyzny, kobiety lub dziecka, załatwiane są u nas bezpośrednio pomiędzy nim a narodem, nigdy zaś przy udziale pośredników, z wyjątkiem tylko tego wypadku, kiedy rodzice występują do pewnego stopnia jako opiekunowie dziecka. Widzisz pan, że jedynie dzięki tylko związkowi jednostek z narodem, dzięki temu, iż są one jego cząstkami, zdobywają sobie prawo do utrzymania; prawo zaś to nie zależy bynajmniej od stosunków ich z jednostkami innemi, które wraz z niemi są tylko współobywatelami swojego narodu. Zależność jednej jednostki od drugiej w sprawie środków utrzymania zarówno raziłaby zmysł moralny, jako też i wszelką racyjonalną teoryję socyjologiczną... Coby się też stało z wolnością i godnością