Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/22

Ta strona została przepisana.

jasnego pojęcia o tem, co się działo. Rozumieliśmy wówczas tylko jedno, a mianowicie, że pod względem przemysłowym kraj nasz szedł po jakichś manowcach. Stosunek pomiędzy robotnikiem a pracodawcą, pomiędzy pracą a kapitałem, zdawał się — nie wiadomo dla czego — jakby porwanym.
Klasy pracujące okazały się raptem jakby zarażone głębokiem niezadowoleniem ze swego położenia i przeniknione wiarą w możność polepszenia go, byleby wiedziały, jak się do tego wziąć.
Zewsząd, zgodnie, wyrażały one żądania podwyższenia płacy, skrócenia dnia roboczego, zdrowszych mieszkań, lepszych szkół i udziału w wygodach życia oraz zbytku. Takim żądaniom nie podobna było zadość uczynić, bo robotnicy, chociaż zaczęli rozumieć, czego im brak, z początku nie wiedzieli jednak, jak temu, zaradzić, to też tłumnie cisnęli się do tych, o których słyszeli, że mogą im wyświetlić kwestyję i dać dobrą radę: ztąd raptowne słowa niektórych „działaczy“ i zapał, który wśród tłumu wzbudzali. Jakkolwiek nierówną wydawała się walka, którą robotnicy prowadzili: energija, którą wykazywali oni, podtrzymując się wzajemnie w czasie bezrobocia, — ich głównego oręża — oraz poświęcenie, które wykazywali na każdym kroku, świadczą o głębokiej ich wierze w lepszą przyszłość.
Jakim będzie ostateczny wynik tych „zaburzeń“ w klasie robotniczej, jak się wówczas wyrażamy o tem ludzie klasy, do której należałem, rozmaicie się wyrażali. Temperamenty krwiste dowodziły, że nowe nadzieje robotników nigdy nie mogą być urzeczywistnione, bo nie ma zkąd wziąść pieniędzy na zaspokojenie ich żądań. Jedynie dla tego, że masy tak ciężko pracują, zadawalniając się małem, cała rasa ludzka nie wymiera z głodu, i żadne polepszenie bytu pracujących nie jest możliwe, póki się nie powiększą zasoby i bo-