Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/248

Ta strona została przepisana.

tragicznych dziejów domniemanej śmierci w płomieniach palącego się domu kochanka jej, którego miała poślubić. Była to opowieść, mogąca łatwo obudzić sympatyję romantycznej dziewczyny, zaś ten fakt, że krew nieszczęśliwej bohaterki płynęła również i w jej żyłach, potęgował naturalnie zajęcie się Edyty ową opowieścią. Portret Edyty Bartlett, niektóre z jej papierów, a między niemi paczka moich własnych listów, znajdywały się w liczbie pamiątek rodzinnych. Obraz przedstawiał bardzo piękną młodą kobietę, dokoła której bardzo łatwo było snuć wszelkie tkliwe i romantyczne opowieści. Moje listy dały Edycie pewien materyjał do wytworzenia sobie jasnego wyobrażenia o mojej osobie, a zarazem dopomagały jej do żywego uprzytomnienia smutnej, dawnej historyi. Mawiała zwykle rodzicom swym półżartem, iż nigdy nie wyjdzie za mąż, dopóki nie znajdzie kochanka takiego, jak Julian West, oraz, że teraz takich już nie było.
Otóż to wszystko było, rzecz prosta, marzeniem tylko młodej dziewczyny, której umysłu nie zaprzątała nigdy żadna sprawa sercowa i nie miałoby też następstw poważnych, gdyby nie odkrycie owego poranku podziemnej komnaty w ogrodzie jej ojca, gdyby nie sprawdzenie tożsamości osoby jej mieszkańca. Kiedy bowiem martwe na pozór ciało przeniesiono do domu, wówczas w medalionie, znalezionym na piersiach uśpionego, poznano natychmiast portret Edyty Bartlett, zaś fakt ten, w połączeniu z innemi okolicznościami, wskazał im, żem ja był nie kto inny, jeno Julian West.
Gdyby nawet, jak się to działo na razie, nie miano żadnej myśli wskrzeszenia mnie, to, jak utrzymywała pani Leete, wypadek ten musiałby wywrzeć stanowczy a długotrwały wpływ na jej córkę. Przypuszczenie, jak gdyby jakiejś subtelnej woli przeznaczeń, splatają-