Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/252

Ta strona została przepisana.

— Naturalnie... — odrzekła z uśmiechem. — Czyś pan dopiero teraz tego się domyślił?.. Ojciec, jako mężczyzna, sadził, że najlepiej dopomoże panu czuć się wśród przyjaciół, gdy powie mu, kim jesteśmy. Nie myślał on wcale o mnie. Ale mama wiedziała, co się święci i w ten sposób ja postawiłam na swojem... Nie mogłabym nigdy spojrzeć panu w oczy, gdybyś wiedział, kim byłam. Byłoby to z mej strony zbyt śmiałem narzucaniem się; lękam się, że i dzisiaj może się panu to tak wydawać. Jestem pewna, żem postąpiła niewłaściwie, gdyż, jak wiem, za dni pana dziewczęta obowiązane były ukrywać się ze swemi uczuciami, to też straszliwie bałam się, aby nie zrazić pana... Ach, boże, jak ciężkiem musiało być dla nich owo wiekuiste ukrywanie swojej miłości, jak winy jakiej!.. Dlaczego uważały one za rzecz tak haniebną kochać kogoś przed otrzymaniem pozwolenia?.. Jakie to dziwne, gdy się pomyśli o czekaniu na pozwolenie czyjeś, aby się można było zakochać... Czyżby mężczyźni gniewali się wówczas za miłość dziewcząt?.. Nie tak, doprawdy, kobiety i mężczyźni czują dzisiaj... Nie rozumiem tego zupełnie... Będzie to należało do ciekawych szczegółów, dotyczących kobiety owoczesnej, jakie pan będzie musiał mi wyjaśnić. Nie sadzę, żeby Edyta Bartlett była równie niedorzeczną, jak i inne.
Po wielu próbach rozstania się, Edyta wymogła nakoniec, abyśmy powiedzieli sobie dobranoc.
Przed wyciśnięciem na ustach jej naprawdę już ostatniego pocałunku, rzekła do mnie z nieopisaną figlarnością:
— Jedno mnie zatrważa... Czyś pan jest zupełnie pewny tego, iż przebaczyłeś Edycie Bartlett jej zamążpójście. Książki, jakie z czasów waszych nam pozostały, przedstawiają kochanków, jako istoty bardziej zazdro-