Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/269

Ta strona została przepisana.

działem, ale i czułem w mem ciele wszystko to, com widział.
Nadto, przyjrzawszy się nędznym tym istotom bliżej, spostrzegłem, że wszystko to było zupełnie martwe. Ciała ich były to same żywe groby. Na każdem czole zbydlęconem napisane było wyraźnie: hic jacet — umarłej duszy, tkwiącej wewnątrz każdego z nich.
Gdym przenosił wzrok przerażony z jednej trupiej głowy na drugą, doznałem dziwnej halucynacyi. Jakieś, jak gdyby mgławiczne, przejrzyste oblicze ducha opływało każdą z tych twarzy zbydlęconych; widziałem ideał, widziałem twarz ich istotną, jaka byłaby możliwa, gdyby umysł ich i dusza żyć mogły. Dopiero wtedy, gdym dojrzał owe twarze upiorów i wyrzut nieopisany, z jakim patrzyły ich oczy, dopiero wówczas odsłoniła się przedemną cała nędza dokonanej tutaj ruiny. Uczułem skruchę i mękę wielką, gdyż byłem jednym z tych, którzy znosili taki stan rzeczy. Byłem jednym z tych, którzy, wiedząc dobrze o klęskach owych, nie chcieli ani słyszeć, ani zbyt wiele o nich myśleć, lecz pomijali je, jak gdyby rzecz nieistniejącą, szukając tylko własnych swych uciech i korzyści. Teraz więc na szatach moich znajdowałem krew tego wielkiego mnóstwa zdławionych braci moich. Krew ich wołała przeciwko mnie z ziemi. Każdy kamień cuchnących bruków, każda cegła siedzib zarażonych zdobywała mowę i wołała za mną uciekającym:
— Coś uczynił z bratem twoim Ablem?..
Nie pamiętam już dobrze, co się działo później, aż do chwili, gdym znalazł się na rzeźbionych schodach kamiennych wspaniałego domu mojej narzeczonej w alei Commonwealth. Wśród natłoku myśli dnia owego prawiem nie przypomniał sobie o niej, ale teraz, ulegając jakiejś pobudce bezwiednej, nogi moje odnalazły drogę