Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/27

Ta strona została przepisana.

ściany były grube i wycementowane; toż samo podłoga. By się zabezpieczyć od ognia i rozboju, kazałem wymurować sklepienie i zrobić grube drzwi żelazne. W suficie tylko wentylator odnawiał powietrze w pokoju.
Zdawałoby się, że przy takich warunkach można liczyć na sen spokojny, a jednak rzadko spałem dobrze dwie noce z rzędu. Tak byłem przyzwyczajony do czuwania, że nie robiłem sobie nic z jednej nocy bezsennej. Gdy jednak i druga noc z rzędu spędzałem na czytaniu, czułem się znużonym i nie pozwalałem więc sobie czuwać przez trzecią z kolei noc z obawy nerwowego rozstroju. Czytelnik wywnioskuje, że rozporządzałem jakimś sztucznym środkiem, sprowadzającym sen; tak było w istocie. Skoro tylko po dwóch z kolei bezsennych nocach obawiałem się o dalszy brak snu, przywoływałam na pomoc dra Pillsburg.
Tytułowano go doktorem z grzeczności tylko; w istocie był to samouczek, nie posiadający żadnych dyplomów. Sam siebie tytułował on „profesorem magnetyzmu zwierzęcego.“ Spotkałem go niegdyś podczas mych poszukiwań amatorskich w dziedzinie tegoż magnetyzmu zwierzęcego. Nie przypuszczam, by ten człowiek miał jakiekolwiek wiadomości z dziedziny nauk lekarskich, ale był to znakomity mesmerzysta.
Gdy groziła mi trzecia noc bezsenna, posełałem po niego, by mię uśpił za pomocą magnetyzmu. Bez względu na stopień mego rozdrażnienia nerwowego. Dr Pillsburg w przeciągu kilku minut umiał mnie pogrążać w sen głęboki. By mnie obudzić, potrzeba było także odwrotnych magnetycznych środków, ale te ostatnie łatwiejsze mi były, więc prosiłem dra Pillsburg, by nauczył, jak ma mnie budzić, służącego mego.
Nikt oprócz mego wiernego sługi nie wiedział o wi-