Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/271

Ta strona została przepisana.

przysłoniliście uszy wasze, że nie słyszycie tych dźwięków, pełnych bólu?.. Co do mnie, to nie mogę słyszeć nic innego...
Cichość zapanowała po moich słowach.
Litość wstrząsała mną, kiedym mówił, lecz, spojrzawszy teraz dokoła siebie na towarzystwo, spostrzegłem, iż nietylko bynajmniej nie wzruszyło się ono tak, jak ja, ale że twarze ich wyrażały chłodne i przykre zdziwienie, które w oczach Edyty mieszało się ze zmartwieniem najwyższem, we wzroku zaś jej ojca z gniewem. Panie zamieniały ze sobą spojrzenia zgorszenia, gdy tymczasem jeden z młodzieńców, uzbroiwszy oko szkiełkiem, począł badać mnie z wyrazem naukowego zaciekawienia. Kiedym zobaczył, iż rzeczy, które były dla mnie tak nieznośnemi, nie wzruszają ich zgoła, że słowa, które stapiały mi serce, gdym mówił, ich obraziły tylko na mówcę, zrazu zostałem jakby ogłuszony, a następnie ogarnęła mnie rozpaczliwa niemoc i bezsilność serca. Jaką nadzieję mogli mieć nędzarze i cały świat, skoro mężczyźni myślący i tkliwe kobiety nie wzruszały się takiemi oto rzeczami. Wtedy przyszło mi na myśl, żem może nie mówił właściwie. Bez wątpienia, źle postawiłem sprawę. Gniewali się, gdyż sądzili, że chciałem ich szykanować, gdy tymczasem, bóg mi świadkiem, myślałem tylko o okropności owych faktów, nie mając bynajmniej zamiaru wkładać odpowiedzialności na nich.
Zapanowałem nad wzruszeniem i starałem się mówić spokojnie i logicznie, aby poprawić wrażenie pierwsze. Powiedziałem im, że nie myślałem ich oskarżać o to, iż oni sami albo ludzie bogaci w ogólności odpowiedzialnymi byli za nędzę świata. Prawda istotnie, że nadmiar trwoniony przez nich, gdyby był użyty inaczej, ulżyłby znacznie gorzkich cierpień. Te koszto-