Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/275

Ta strona została przepisana.

nacej, a który, otwarłszy oczy, widzi sklepienie nieba nad sobą, tak czułem się teraz ja, gdym zrozumiał, że mój powrót do wieku XIX był tylko snem, obecność zaś moja w wieku XX rzeczywistością.
Straszne obrazy, jakie oglądałem w widzeniu mojem i jakich prawdziwość potwierdzić mogłem na podstawie dawnego mojego życia, jakkolwiek niestety istniały kiedyś na prawdę i aż do skończenia czasów pobudzać będą do łez ludzi litościwych, minęły już chwała bogu na zawsze. Od dawna ciemięzca i ciemiężony, prorok i szyderca stali się już prochem. Dla całych pokoleń „bogaty“ i „ubogi“ były już słowami zapomnianemi.
Ale w tejże chwili, kiedym jeszcze pełen był niewysłowionej wdzięczności za wielkie odkupienie świata i za mój przywilej uczestniczenia w nim, nagle jak nożem przeszyło mnie ukłucie wstydu, zgryzoty i dziwnych wyrzutów samemu sobie, które pochyliło głowę mą na piersi i zrodziło we mnie pragnienie, aby grób ukrył mnie wraz z dawnymi towarzyszami. Wszak byłem człowiekiem owych czasów dawniejszych. Cóżem uczynił, aby dopomódz temu oswobodzeniu, jakiem miałem się teraz napawać?.. Ja, który żyłem za owych czasów okrucieństwa i niedorzeczności, cóżem uczynił, aby sprowadzić ich koniec?.. Byłem tak prawie obojętnym, na nędzę mych braci, tak cynicznie niewierzącym w coś lepszego, tak ogłupionym czcicielem chaosu i dawnego mroku, jak i każdy inny z mych bliźnich. O ile to zależało od mego wpływu osobistego, przyczyniałem się raczej chyba do opóźnienia godziny oswobodzenia rodzaju ludzkiego, które nawet wówczas już się było przygotowywało.
Jakie prawo miałem dziś witać wyzwolenie, które było wyrzutem dla mnie, napawać się dniem, z którego świtania naśmiewałem się?..