Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/32

Ta strona została przepisana.

— Da się to wiedzieć... — odrzekł mój towarzysz. — Utrzymujesz pan, żeś zasnął 30-go maja?..
— Tak jest...
— Jakiego roku?..
Spojrzałem nań z takiem osłupieniem, żem stracił mowę na chwil kilka.
— Jakiego roku?.. — powtórzyłem nareszcie słabym głosem.
— Tak jest... Jakiego roku?.. proszę... Gdy mi pan to powiesz, będę w stanie określić, jak długo pan spałeś...
— Roku 1887-go... — odrzekłem.
Mój towarzysz znowu mi kazał łyknąć kilka razy lekarstwa i wziął mię za puls.
— Kochany panie... — rzekł nareszcie. — Zachowanie się pańskie zdradza wyższe wykształcenie, co, jestem przekonany, nie było rzeczą tak zwykłą i powszechną w owe czasy, jak jest obecnie. Otóż pan nieraz musiałeś zauważyć, że o niczem na świecie nie można rzetelnie powiedzieć, iż jest bardziej od czego innego zadziwiającem. Przyczyny wszelkich zjawisk są zawsze też same i zawsze jednakie wywołują skutki... Że się pan zdziwisz tem, co mu powiem, można się tego spodziewać; ale mam nadzieję, że nie pozwolisz pan, by ta wiadomość zbytnio wstrząsnęła pańskim organizmem i naruszyła jego równowagę. Wyglądasz pan na młodzieńca zaledwo trzydziestoletniego i stan zdrowia pańskiego jest podobny do stanu człowieka, który się obudził ze zbyt długiego i głębokiego snu, a jednak dziś mamy 10-ty września 2000 r. i spałeś pan równo sto trzynaście lat 3 miesiące i 11 dni...
Czując, żem jakby obuchem rażony, wypiłem, na prośbę towarzysza, filiżankę jakiegoś bulijonu, poczem