Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/34

Ta strona została przepisana.

zdolnego do takich żartów; jednakże przypuszczenie, że jestem ofiarą figla, było, bądź co bądź, jedynie możliwe.
Licząc prawie na to, że uda mi się spostrzedz jakąś twarz znajomą, uśmiechającą się i zaczajoną za jakiemś krzesłem lub firanką, uważnie powiodłem oczyma wokoło pokoju. Gdy wzrok mój padł powtórnie na mego towarzysza, on patrzał na mnie.
— Miałeś pan piękną drzemkę dwunastogodzinną... — powiedział raptem. — Widzę, że to panu pomogło... Wyglądasz pan znacznie lepiej... Cerę masz zdrową i oczy błyszczące... Jak się pan czujesz?...
— Nigdy nie czułem się zdrowszym... — rzekłem, siadając na łóżku.
— Przypominasz pan sobie, zapewne, swe pierwsze obudzenie... — ciągnął on dalej — i swe zdziwienie, gdym panu powiedział, jak długo spałeś?...
— Mówiłeś pan, zdaje mi się, żem spał sto trzynaście lat...
— Tak jest...
— Przyznasz pan... — odrzekłem z ironicznym uśmiechem — że podobna bajeczka jest wysoce nieprawdopodobną...
— Nadzwyczajna to rzecz, zgadzam się z tem... — odpowiedział — ale, jeśli warunki potrzebne istnieją, to to, co wiemy dziś o letargu, nie pozwala nam uważać zjawiska podobnego za niemożliwe... Jeśli stan letargiczny jest całkowitym, jak to miało miejsce w pańskim wypadku, funkcyje życiowe są w zupełnem zawieszeniu, a zatem i tkanki się nie zużywają. Trudno określić granicę, do której może trwać letarg, jeśli tylko zewnętrzne warunki chronią ciało od fizycznego uszkodzenia. Letarg pański trwał, co prawda, dłużej, niż te, o których mieliśmy dotąd pozytywne dane, ale