Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/68

Ta strona została przepisana.

w drzewo łóżka; jednem słowem, wszystkie siły wyprężyłem, by walczyć z obłędem.
W głowie wszystko dawne rozprzęgło się: i uczucia, i kojarzenie się myśli, i poglądy na ludzi i rzeczy; wszystko stopniało, zmąciło się i walczyło ze sobą w strasznym chaosie. Straciłem wszelki punkt oparcia, nigdzie, w niczem nie czułem gruntu pod sobą. Pozostawała tylko jedna rzecz: wola. Ale czyż wola ludzka jest dosyć silna, by powiedzieć wzburzonemu morzu: „uspokój się!“?.. Nie śmiałem w to ufać. — Każde usiłowanie, by zdać sobie sprawę z tego, co zaszło, by wyciągnąć zeń konieczne konsekwencyje, wprawiało tylko mózg mój w jakiś wir okropny.
Myśl, że jestem jakąś istotą dwoistą, coraz bardziej zaczęła mnie nęcić jako jedyne możliwe tłomaczenie tego, co zaszło.
Czułem, że jestem na drodze do utracenia równowagi. Jeśli dłużej zostanę w tem położeniu, leżąc i myśląc nad sobą, jestem stracony. Potrzeba mi na gwałt rozerwać się czemkolwiek, chociażby ruchem fizycznym. Skoczyłem na równe nogi, ubrałem się pospiesznie, otworzyłem drzwi i pędem puściłem się ze schodów.
Jeszcze było bardzo wcześnie, nawet niezupełnie się rozwidniło, to też nikogo w domu na niższem piętrze nie spotkałem. W przedpokoju wisiał kapelusz, włożyłem go i otworzyłem drzwi na ulicę z łatwością, dowodzącą, że nie obawiano się złodziei w nowym Bostonie. Na ulicy poszedłem szybkim krokiem.
Przez całe dwie godziny latałem po mieście, zwiedzając po kolei wszystkie jego dzielnice na półwyspie położone. Tylko antykwaryjusz i znawca starożytności może sobie wyobrazić różnicę, zachodzącą pomiędzy Bostonem dzisiejszym a Bostonem XIX-go wieku. Na