Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/73

Ta strona została przepisana.

— Przyjdę niezawodnie, jeśli mi pani pozwalasz... — rzekłem.
— O, tak, tak, bardzo pana proszę!.. — żywo zawołała. — Zrobiłabym chętnie wszystko, co mogę, by tylko panu ulżyć...
— Nic więcej mi nie potrzeba, jak tylko żebyś pani dzieliła moją boleść, jak to obecnie czynisz... — odrzekłem.
— A więc zgoda... — rzekła, śmiejąc się mokremi od łez oczami. — Pamiętaj pan, że jeśli jeszcze podobne wrażenia się powtórzą, masz pan przyjść do mnie, zamiast błądzić wśród obcych po Bostonie...
Te słowa, które kazały przypuszczać, że nie jesteśmy sobie obcy, zdawały się naturalne; tak dalece te kilka chwil smutku z mej strony, a z jej strony łez i współczucia zbliżyły nas.

— Obiecuję panu, gdy pan przyjdziesz do mnie... — dodała filuternie — że będę wyglądać tak smutną, jak pan zechcesz, ale niech pan ani na chwilę nie przypuszcza, że będę nią w istocie, że będę pana żałowała, albo że wierzę, iż pan sam będziesz długo smutny... Jestem przekonaną, tak silnie, jak o tem, że świat obecny jest niebem w porównaniu z tym, który był za czasów pańskich, — jestem przekonaną, że jedyne wrażenie, które panem owładnie po pewnym przeciągu czasu będzie radość, że życie pańskie ówczesne było tak dziwnie przerwane, bo to dało panu możność widzenia czasów obecnych...



Rozdział IX-ty.

Państwo Leete, którzy właśnie weszli do pokoju, niemało byli zdziwieni, dowiadując się, że już tego sa-