Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/95

Ta strona została przepisana.

za waszych czasów nawet wśród ludzi wykształconych bywali tacy, którzy nie cenili muzyki...
— Dla usprawiedliwienia nas muszę pani przypomnieć, że mieliśmy wówczas najniedorzeczniejsze rodzaje muzyki...
— Tak, wiem o tem, może i mnie nie zachwycałaby ona. Chcesz pan posłuchać dzisiejszej?
— Byłbym zachwycony, gdybym mógł usłyszeć panią...
— Mnie?.. — zawołała, śmiejąc się. — Czyż myśli pan, że będę grała albo śpiewała dla pana?..
— Tak przypuszczałem.
Widząc, żem trochę zmieszany, Edyta pohamowała śmiech i rzekła:
— Naturalnie, my wszyscy śpiewamy dzisiaj dla wyćwiczenia głosu; niektórzy zaś uczą się grać na różnych instrumentach dla własnej uciechy; ale muzyka zawodowa jest o tyle piękniejsza i doskonalsza od naszej amatorskiej i słyszeć ją tak jest łatwo, iż nawet nie przyjdzie nam do głowy nazywać muzyką naszych własnych śpiewów lub naszego grania. Wszyscy istotnie uzdolnieni śpiewacy i muzycy pełnią odpowiednią służbę, my zaś najczęściej siedzimy cicho. Ale czy pan chcesz naprawdę posłuchać muzyki?..
Upewniłem ją raz jeszcze, że tego pragnę.
— Chodźmy więc do pokoju, przeznaczonego dla muzyki... — rzekła Edyta, prowadząc mnie do pięknie wykończonego apartamentu bez obić i dywanów, gdzie podłoga i ściany były z polerowanego drzewa.
Spodziewałem się, że znajdę tam jakieś nieznane sobie narzędzie muzyczne, ale nie spostrzegłem nic takiego, coby naprowadzić mogło na myśl o muzyce. Zdziwienie moje bardzo bawiło Edytę.
— Proszę zobaczyć, jaki jest program dnia... — rze-