książkę pewną łacińską, w XVII wieku wydaną i pewnie także i oprawioną w tym czasie, zauważył, iż pod jéj tekturową oprawą znajdują się naklejone dwie ćwiartki pergaminowe, zapisane pismem średniego wieku. Odkleił, oczyścił i chemicznemi reagencyami czytelniejszemi uczynił karty rzeczone: i okazało się, że to jakiś język słowiański. Więc je przesłał Hance do Pragi, jako znakomitemu slawiście, ażeby rozstrzygnął, co to za język i z urywków owych, jaki mu się zdawać będzie, zrobił użytek. Właśnie w tymże czasie lub wkrótce potém, otrzymał był Hanka od niejakiego Pawia Jolszaja z Węgier lepiej i wierniej wykonane przez niego facsimile samegoż początku biblii szaroszpatackiéj, tego samego właśnie ustępu, którego podobizna dana już była i w Niemcewicza Pamiętnikach o dawnéj Polsce. Obeznany w taki sposób z powierzchownością manuskryptu przechowywanego w Szarosz Pataku, od razu uznał, że przysłane mu dwie karty z Wrocławia były właśnie częściami tego kodexu. Kształt pisma, kolor atramentu, początkowe litery czerwonym wykonane kolorem, żółte zabarwienie wszystkich liter dużych w pośrodku textu, napisy nad kolumnami, odstępy wierszy jednych od drugich, słowem cała i pisarska powierzchowność i wewnętrzna też właściwość owych odszukanych fragmentów dobitnie świadczyły o tém, że te karty stąd tylko pochodzić mogły, me różniąc się niczém, jak tylko jednym formatem od rozmiarów kodexu. Ten bowiem jest formatu dużego arkuszowego, a karty wrocławskie były ćwiartkami, co jednak stąd tylko pochodziło, że zostały z dołu podcięte i przyrżnięte do formatu książki owéj łacińskiej, na okładkach któréj je przylepiono, ta zaś książka była in 4°. Pomimo uszkodzenia, text zamieszczony na pozostałej przestrzeni pergaminu stanowił tu całość. Były to ustępy proroctwa Daniela, jednéj z tych ksiąg starego Testamentu, których kodex szaroszpatacki w dzisiejszéj swojej objętości właśnie nie mieści w sobie — nowy dowód, że związek tych kart z kodexem naszym nie może podlegać żadnemu powątpiewaniu.
O tém wszystkiém zdał Hanka sprawrę w r. 1834, w artykule po niemiecku pisanym, zamieszczonym w drugiéj edycyi „Slavina“ Dobrowskiego, którego przedruk w rzeczonym roku Hanka doprowadził do skutku. Odcisk podobizny Jolszaja dołączył do tego artykułu, równie jako i cały text odczytany na obu kartach wrocławskich. Nakoniec wypowiedział w nim przekonanie i dostatecznie je poparł dowodami, że ta biblia szaroszpatacka, dla kogokolwiek ona kiedyś pisana być mogła, była niewątpliwie przekładem nie z łaciny, jak rozumiano powszechnie, lecz z czeskiéj najdawniejszéj biblii, nigdy dotąd niedrukowanéj, przechowywanej w manuskrypcie niewiadomo od jak dawna w królewskiéj bibliotece Drezdeńskiéj, a znanéj pod nazwą Leskovetzische Bibel[1].
Jeżeli słuszne wzbudzać mogła zdziwienie okoliczność, że kodex, będący niegdyś własnością królowych polskich, w dalszych wiekach jak duch w Hamlecie pojawiał się i z kolei ginął z przed oczu coraz na inném miejscu i coraz w innych rękach, to jako własność prywatnéj rodziny, to jako szpargał dostarczający introligatorom pergaminu do okładek; wreszcie dziwném losu zrządzeniem rzucony został aż za Karpaty w kraj obcy, zostawiając jakoby dla śladu wędrówki swojéj karty pojedyncze po miastach, leżących po drodze z Wielkopolski do Węgier: to to zdziwienie jeszcze się powiększyło, kiedy w r. 1848 w warszawskim Pamiętniku Religijno-Moralnym (tomik XV) doniósł W. A. Maciejowski, że się w Warszawie pojawiły inne znowu szczątki tego właśnie pomnika, a pochodzące z Królewca (!). Po zbieraczu jakimś różnych starożytności, zmarłym na kilka lat przed r. 1848 w Łomży w Królestwie Polskiém, przysłano p. Maciejowskiemu jednę sztukę, arkusz niejako pergaminu, tworzącego w połączeniu dwie karty folio, z jednéj strony mocno wprawdzie zszarzane i
- ↑ Bliższe, choć nie dość zaspakajające ciekawość naszę szczegóły o téj Biblii Leskoweckiéj podał w przezsłym jeszcze wieku Dobrowsky w Literarisches Magazin von Böhmen und Māhren (1786; II Stück, str. 45; i w Abhandlungen der k. böhmischen Gesellschaft der Wissenschalten. 1798. str. 240.