całego manuskryptu lub też wykonania jakich podobizn z niego. Wezwaniu temu nie można było w żaden sposób uczynić zadość; zbywrało bowiem zupełnie na rękojmi, iżby ten odpis, wykonany przez cudzoziemca nieobeznanego z językiem polskim, choć zresztą miał być w sztuce swojéj dość zręczny, odpowiedział wymaganiom, bez uwzględnienia których ogłoszenie tego zabytku nie byłoby miało żadnéj wartości naukowéj.
Gdyby szkoła szaroszpatacka była chciała pożyczyć kodexu do którego z miast tutejszych do przepisania, rzecz byłaby się dała przeprowadzić z łatwością. Gdy jednak okazywały się trudności nieprzezwyciężone co do wypożyczenia: pozostawała tylko jedna droga do celu — jechać do Szarosz Pataku i tam go przepisywać. Zamierzałem to wykonać, ale oczywiście w dalszéj przyszłości.
Gdy tak się rzeczy miały: przyszła w pomoc okoliczność, na którą nie liczyłem. Książę Jérzy Lubomirski odzyskawszy prawa swoje do dziedzicznéj Kuratoryi literackiéj nad Zakładem narodowym imienia Ossolińskich we Lwowie, i krótko po zajęciu stanowiska tego w Zakładzie zawezwawszy mnie do pomocy i w razach nieobecności do zastępstwa swego na témże stanowisku, oświadczył mi życzenie pozostawienia po tém, co zaszło, pamiątki jakiej, a to przez ogłoszenie jego prywatnym funduszem jakiéjś rzeczy pomnikowego znaczenia w literaturze ojczystéj. Poddałem myśl publikowania Biblii szaroszpatackiéj. Propozycja moja została przyjęta. Prócz tego przyrzekł Książę dołożyć wszelkich starań, ażeby zakład szaroszpatacki z swojéj strony ułatwił nam możność przeprowadzenia tego zamiaru.
Mimo wszystkiego, co na razie dało się zrobić, okazało się niebawem, że publikacja pomnika tego odwlecze się na czas dłuższy, jeżelibyśmy trwali przy postanowieniu pierwotném, sprowadzenia autentyku tego do Lwowa. Dlatego obraliśmy inną drogę prowadzącą do celu. Uznaliśmy za jedyne, co uczynić należy, wysłać kogo na miejsce dla zrobienia dokładnéj podobizny z całego rękopisu, a z niéj dopiero sporządzić tu we Lwowie odpis ostateczny textu w piśmie zwyczajném.
Do wykonania téj misyi padł wybór Księcia na P. Piekosińskiego w Krakowie, którego gruntowne obeznanie z palcografią i zręczność w dokonywaniu prac tego rodzaju były mu już dawniéj znane. Biorąc miarę z tego, co o kodexie szaroszpatackim podano w dotychczasowych jego opisach, tak co do jego objętości, jak i formatu, podjął się P. Piekosiński ukończyć podobiznę całego manuskryptu w przeciągu 2 lub 3 miesięcy, i z takiém postanowieniem odjechał.
Doznał w Szarosz Pataku gościnnego przyjęcia. Professorowie kollegium, ażeby nie przekroczyć przyjętej u nich zasady, nie wydawania rzadszych rzeczy z ich księgozbioru nikomu po za mury gmachu szkolnego, dali mu nawet na mieszkanie celę w zabudowaniu szkolném, ażeby z całą swobodą mógł pracować u siebie, kiedy i jak długo mu się będzie podobać, nad kopiowaniem powierzonego mu manuskryptu. Ale jakież było zdziwienie artysty naszego, kiedy zobaczywszy ów ms., którego rozmiar wyobrażał sobie w małym arkuszowym formacie, ujrzał przed sobą księgę potężną, nie tylko w rozmiarach prawie folio maximo, ale co większa, zamiast 185 stronic, o których wszyscy bez wyjątku dotąd pisali, zawierającą ich w sobie dwa razy więcéj, gdyż to me o stronicach, lecz o kartach 185 powinni byli mówić ci wszyscy, którzy kodex nasz opisywali.
Dał nam wiedzieć listownie P. Piekosiński natychmiast o tym niespodzianym, choć skądinąd pocieszającym zawodzie, i oświadczył, że odfaksymiliowanie takiéj księgi, nie 2 lub 3, ale 8 miesięcy, jeżeli nie więcéj, zabierze czasu.
Ponieważ stosunki P. Piekosińskiego w żaden sposób na tak długi pobyt po za domem nie dozwalały i przez wzgląd też na ogromne koszta, któreby samo to kopiowanie na pierwszą rękę już pociągnęło za sobą, ujrzeliśmy się w konieczności zmienić pierwotne postanowienie nasze i poleci-
Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/16
Ta strona została przepisana.