ty kló̗twó̗ sgromadzisz. I sly só̗ starszy Moabscy y wyó̗scszy* urodzenim y Madian, mayó̗cz wyesczó̗ zaplató̗ w ró̗ku. A gdisz przydó̗cz ku Balaamovi, poviedzeli gemu wszitka slowa Balachowa. Odpowyedzal on: Ostańcze (!) tu tey noczi, a odpowyem wam, czosz koli mi pan powye. A gdisz ony ostali u Balaama, przidze bog y rzekl k nyemu: Czso chczó̗ czito ludze u czebye? Odpowyedzal: Balaag, syn Zeforow, krol Moabski, poslal ku mnye rzekó̗cz: Tocz lud, ienze iest wiszedl z Egypta, a przikril wirzch zemski. poydzisz, poklni gy, zalicz bich kako boyuyó̗ mogl zaploszicz gy. Y rzecze pan ku Balaamovi: Nye chodzi s nimi, any poklynay luda, bo iest pozegnani. Ienze rano wstaw, powye kxyó̗zó̗tom rzekó̗cz: Gydzcze do waszey zemye, bocz mi iest bog zabronil gydz s wami. Tedi wrocziwszi syó̗ kxyó̗zó̗ta, powyedzeli Baalachovi rzekó̗cz: Nye chczal przydz Balaam s nami. Twore[1] on wyelim* wyó̗czey slachatneyszich, nisz drzewey, poslal. Czi gdisz przydó̗ ku Balaamovi w noczi, powyedzeli gemu: Tako movi Balaach, syn Zeforow: Nye myeskay przydz ku mnye, ku gotowemu poczczicz czebye, a czso koli ch(c)esz, dam tobye. poydz, a poklni luda tegoto. Odpowye Balaam: Bi mi dal Balaach dom swoy, pelen srzebra y zlota: nye mogó̗ przemyenicz slowa pana boga mego, bich wyó̗czey albo mnyey powyedzal. Proszó̗, abiscze tu zostali teyto noczi, abich mogl wzwyedzecz, czso mi lepak odpowye pan. Przetos prziszedw pan ku Baalamovi w noczi, y rzecze k nyemu: Przisslili só̗ czito ludze zowo[2] czó̗: wstań* a gidzi s nimi. Ale tak, czosz tobye roskazó̗, to ucyn. Wstaw rano Balaam, oszodlal oskczó̗ swó̗, poydze s nimi. Y rosgnyewal syó̗ pan. I stal anyol bozi na drodze przecziw Baalamovi, ienze sedzy na osliczi, a dwa pacholki myal s sobó̗. Upatrziwszi anyola stoyó̗czego oblicza[3] s nagim myeczem, obrocziwszi syó̗ s drogy, poydze po polu. Ktoró̗szto gdisz bil Balaam, a chczó̗cz nawroczicz na sczeskó̗: stal anyol na czasnosczi dwu rowu, ktorimiszto vinnicze obdzalawayó̗. Ktoregos usrzawszi oslicza, przirazi syó̗ ku sczenye y zetrze nogó̗ sedzó̗cego na sobye. Tedi on wtore yó̗l yó̗ bycz. mimo to wsdi anyol vnidze na czasne myescze, gdzesz na prawiczó̗ any na lewiczó̗) moze syó̗ sclonicz podkaw, y stal. A gdisz usrzala anyola stoyó̗czego: padla pod nogami sedzó̗cego, ienze rosgnyewaw syó̗ nagle, bil kiem boki gey. A odtworzil bog usta osliczy, y przemovila iest oslicza rzekó̗cz: Czsom ucinila tobye? przecz myó̗ bygesz? to iusz trzecze? Odpowyedzal Balaam: Bosz zasluzila y mnó̗ klamala. Ach, bich myal myecz, zabilbich czó̗. Y rzecze osslicza: Wszako dobitczó̗ tweczem[4], na nyemzeto zawsdi sádzacz (!)[5] obiklesz do nynyey-
Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/162
Ta strona została przepisana.