życie. Nie wątpić, że w spadku po niéj przeszedł manuskrypt w posiadanie młodéj królowéj, to jest małżonki panującego wtedy Kazimierza Jagiellończyka, Elżbiety arcyksięźniczki rakuskiéj, córki cesarza Albrechta, która została królowi polskiemu zaślubioną w r. 1454. Ta żyła długo, bo aż do r. 1505. Nie wiele ona jednak pewnie używała tego pisma św., skoro nawet przez ten tak długi czas nie postarano się o dorobienie w rękopisie brakujących inicyałów i innych zwykłych w tego rodzaju pismach, ozdób malarskich. Kiedy wreszcie między 1508 a 1512, albo mało co późniéj, wykonywano takowe przy nieznanéj nam zresztą sposobności przynajmniéj na piérwszéj karcie kodexu: dodano herb austryacki do narodowych herbów niezawodnie z téj tylko właśnie przyczyny, że była to bezpośrednio pamiątka po królowéj z domu rakuskiego Elżbiecie. W czyjém posiadaniu mógł być wtedy ten kodex? Jeżeli to było po roku 1512, to właścicielką jego być musiała Barbara Zapolska, zaślubiona w rzeczonym roku przez króla Zygmunta I, syna Elżbiety. Jeżeli nieco rychléj, to kodex należeć musiał do zbioru familijnych pamiątek lub też biblioteki króla samego. Po rychłym zgonie Barbary (†1515) i po wtórném ożenieniu się króla Zygmunta z Boną (1518), manuskrypt nasz niezawodnie w ręce Bony się dostał.
Oznaczyć krok za krokiem dalsze koleje, jakie on przechodził w wieku XVI, i wyjaśnić, w jaki mianowicie sposób mogła ta drogocenna dla domu Jagiellońskiego pamiątka familijna przejść w posiadanie obce i dostać się (najpóźniéj w 1562) aż Krotoskiemu w Wielkiéjpolsce? — to rzecz, nad którą poszukiwania moje nie doprowadziły mnie do pewnéj, świadectwami stwierdzonéj odpowiedzi; nie brak mi jednak na wskazówkach prowadzących do przypuszczeń, może niezupełnie niezgodnych z prawdą. Co mi wiadomo, udzielę czytelnikowi, aby sam sądził o rzeczy.
Marcin Bielski, znany kronikarz, który znaczną część życia swojego przeżył jako dworzanin Zygmunta I, wzmiankuje w Kronice Świata wydanej r. 1550 (karta 156 verso), że widział niedawno temu jakąś starą biblią polską, w któréj, jak się jemu zdawało, połowa była słów serbskich czy też bułgarskich. Czy ta wzmianka jednakże tyczy się téj właśnie biblii, czy innéj? a jeżeli téj się tyczy, gdzie i kiedy widział ją Bielski? tego wiedzieć na pewne nie mogę.
Ważniejszą nierównie dla naszéj kwestyi byćby mogła okoliczność następująca:
Porównywałem ten nasz przekład pisma św. ze wszystkimi innymi, jakie tylko w języku polskim mamy. Okazało się, że żaden z nich nie ma nic wspólnego z textem tego pomnika — oprócz jednego: który téż zato tak dziwnie znowu jest do niego zbliżony, iż na żaden sposób zgodzić by się na to nie można, że to tylko podobieństwo z przypadku. Mówię o najdawniejszym, to jest o najpierwéj drukiem wydanym przekładzie całéj Biblii w języku naszym, o tak zwanej biblii Scharffenbergera czyli Leopolity, któréj wydanie pierwsze przypada na rok 1561.
Wprawdzie nie możnaby tego powiedzieć, że text Leopolity jest tylko ogładzoném, zmodernizowaném i poprawném powtórzeniem stylizacji kodexu Zofii. Leopolita miał, jak widać, w ciągu pracy zawsze przed sobą otwartą wulgatę łacińską, z któréj textem ciągle się liczył. Zaglądał także do czeskiego przekładu pisma św., prawdopodobnie edycji praskiéj z r. 1549, i więcéj może się zapożyczał z téj strony, aniżeli z łacińskiej wulgaty i z naszego pomnika razem. To jego zbliżenie do czeskich przekładów zauważyli też już i inni, i to nawet do tego stopnia, iż wyrzekli, jakoby to był tylko pospieszny przelew czeszczyzny w polskie. Tak jednak rzecz się nie miała. Leopolita porównywał, ważył, zespalał. Co mu się w czeskiém wydawało najlepszém, to sobie przyswajał. Co było w staiym polskim przekładzie szorstkiém, przedawniałém albo też bałamutném, to prostował i przelewał w krąglejszą peryodologią. Ale dobitne, szczęśliwe a charakterystyczne zwroty krajowego przekładu zatrzymywał najczęściéj. W jednym ustępie przechyla się tedy więcéj ku czeskim wersyom, w drugim ku textowi téj naszéj biblii. Jego zawisłość waży się tu, że
Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/28
Ta strona została przepisana.