i wyjątkowych wypadkach, ażeby zapobiec mylnym możliwym eiplikacyom i ułatwić rozumienie textu, jeżeliby takowy był bez tego zaledwie do odgadnięcia. Tak np. na str. 3 znajdzie czytelnik miejsce: „Bog stworzil [z] szemyó̗ wszitka zwyerzó̗ta zemska“. To z nie znajduje się w rękopisie, gdyż pisarz idąc tylko za słuchem i nie słysząc wyraźnie przed słowem ziemię przyimka z, pominął go; napisał przeto zdanie, dla nas prawie niezrozumiałe. Restytucya téj prepozycyi naprawia od razu całe zepsucie sensu i zapobiega innemu rozumieniu, o jakiém autor nie myślał. Podobnie też dodawałem prawie zawsze przyimek [w] przed wyrazem widzeniu (in conspectu, więc zamiast w oczach, przed obliczem itp.). Samo widzeniu w takich sensach, jak np. że się to lub owo stało widzeniu Mojżeszowém, nasuwa przypuszczenie, że mamy tedy w tym pomniku liczne przykłady użycia przypadka VIIgo bez żadnéj prepozycyi, jak w pomnikach starosłowiańskich. Przypuszczenie takie byłoby jednakże mylne; ile sobie bowiem przypominam, nie ma ani jednego takiego przykładu w całym pomniku obecnym, gdzieby przyimek w opuszczony był przed wyrazami, od innych liter się poczynającymi, jak od w. Że zatém trafia się to tylko przed wyrazami, które (jak widzenie) od w się poczynają: to położyć to znowu tylko należy na karb nieuwagi i niewprawy pisarza, a nie na karb polszczyzny tamtego wieku.
Inne znaczenie mają słowa, mniejszym drukiem i kursywą dane w krągłym nawiasie ( ). Sąto tylko odczytania form textu, które dla dziwacznéj pisowni ledwie dziesiąty zrozumie. Np. na str.
2 w zdaniu: „Oto dalesm wam wszelkye szele noszó̗c szyemió̗ podlug przyrodzenya swego na szemy“, dałem przy szyemió̗ w nawiasie odczytanie dzisiejszą ortografią (siemię); bez tego bowiem niejeden będzie przypuszczał, że to czytać należy ziemię, ile że mowa w tym rozdziale ciągle się kręci około tego wyrazu. Na str. 5 przy słowie uczosl położyłem (utrząsł): należało mi dodać do tego jeszcze znak zapytania, na znak że to odczytanie nie jest tak pewne; gdyż byćby także mogło brzmienie owego słowa i uczosł, jeżeli to jest forma jakiego nieużywanego już podziśdzień czasownika od pierwiastku czes[1].
Same znaki zapytania w nawiasie położone wśród textu znaczą, iż przypuszczam, że w napisaniu wyrazu, przy którym one stoją, zaszła jaka pomyłka. Nie trzeba tego nigdy ściągać do osoby, która w Szarosz Pataku dokonała teraz świeżo jak najstaranniéj kopii całego manuskryptu, lecz do pisarzy samegoż kodexu.
Wyrazy interspacyowane t.j. rozstrzelonym oddane drukiem, sąto miejsca, na które chciałbym zwrócić szczególną czytelnika uwagę, czy to dla tego, że to są wyrazy dziś już wcale nieużywane, czy że znaczenie ich nie jest już takie jak dzisiaj, czy że końcówki ich deklinacyjne lub też konjugacyjne są starożytne, czy że pisownia w nich z jakiéjkolwiek przyczyny ważne nasuwa uwagi, czy wreszcie, że jestto miejsce, którego byśmy w oryginale biblii nadaremnie szukali, a więc pochodzi z głowy tłómacza. Jeżeli nadzwyczajność miejsc albo też wyrazów takich może być zaliczoną do prawdziwie fenomenalnych zjawisk, przydany im jest wtedy jeszcze wykrzyknik położony w nawiasie.
Noty dawane na dole, poniżéj textu, dotyczą prawie wyłącznie stósunku przekładu polskiego do łacińskiéj wulgaty. Że przekład ten polski dokonany został bezpośrednio z czeskiego, o tém się powiedziało już wyżéj; czeskie jednak tłómaczenie szło niezawodnie wprost już z łaciny. Przekonywają o tém rozliczne usterki, które i w polski text weszły, będące tego zawsze rodzaju, że tylko przy porównaniu z odpowiedniemi miejscami łacińskiemi Wulgaty zrozumieć można, jak je można było popełnić. Tak np. że tu tylko kilka myłek podobnych wymienię, na str. 3 (naszego wydania) wąż
- ↑ Czasem też i pojedyncze litery, lub zgłoski, w nawiasie i kursywą dodane są lub wsunięte do wyrazów textu, dla dopełnienia ich. Np. za(s)lubi, ted(i) itp. Trafia się tylko przy zwykłych i oczywistych myłkacb pisarskich.