i zaczął okładać. Kto wie jakby się to skończyło, gdyby nie Ingebörga, która z niemowlęciem na rękach oddzieliła męża od nieszczęsnej ofiary.
— Sprowadzisz nieszczęście na nas wszystkich! — krzyknęła i to otrzeźwiło Sämunda.
W chwilę potem Ingebörga siedziała w izbie. Torbjörn ubierał się, ojciec chodził znowu tam i z powrotem, popijając od czasu do czasu wodę. Ale ręce tak mu się trzęsły, że woda rozbryzgiwała się po ziemi. Aslak się nie pokazywał, więc Ingebörga chciała zobaczyć co z nim słychać.
— Zostań! — powiedział Sämund głucho, jakby mówił do kogoś obcego.
Po chwili jednak wyszedł sam i nie wrócił rychło. Torbjörn wziął książkę i uczył się pilnie, bez ustanku, nie podnosząc oczu, mimo, że nie rozumiał ani jednego słowa z tego, co czytał.
Potem powrócił znów dawny ład, wszyscy się uspokoili, ale nikt nie mógł się oprzeć wrażeniu, że przed godziną był w domu ktoś obcy i straszny. Torbjörn ośmielił się wreszcie wychylić za próg i natknął się na Aslaka, który pakował wszystkie swe manatki na sanie, będące zresztą własnością Torbjörna. Chłopiec patrzał przerażony, bo Aslak strasznie wyglądał. Cała twarz i znaczna część odzieży pokryta była krwią. Kaszlał i obmacywał sobie piersi. Spoglądał przez, chwilę na Torbjörna w milczeniu, a potem krzyknął:
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/027
Ta strona została uwierzytelniona.