— Tak!
— To musi być bardzo nudne!... zauważył.
— Nudne?... Mamo... on powiada...
Ale przypomniała sobie, że nie wolno przeszkadzać matce.
— Mam bardzo dużo owiec! — powiedziała, zwracając się doń.
— Bardzo dużo? — zdziwił się.
— Tak! A trzy z nich tej zimy są kotne. Jedna nawet, pewna jestem, będzie miała dwojaczki.
— Masz więc owce?
— Tak! I krowy i prosięta! A ty, nie masz?
— Nie!
— Przyjdź do mnie! Dam ci owieczkę. A z niej potem dochowasz się bardzo dużo owiec.
— To byłoby bardzo dobrze! — zauważył. Milczeli przez chwilę. Potem on spytał:
— Czy Ingrid mogłaby także dostać owcę?
— Któż to jest Ingrid?
— Ingrid! Mała Ingrid. Nie znała jej!
— Czy ona mniejsza od ciebie?
— Naturalnie! Taka jest, jak ty!
— O, to przyprowadź ją ze sobą! Słyszysz? Zapewnił, że to uczyni niewątpliwie.
— Dobrze! — powiedziała. — Ale ty dostaniesz, owcę, a ona prosię!
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/038
Ta strona została uwierzytelniona.