słowo, jak należy zasadzić owe kwiaty, a Synnöwe przyobiecała, że uczyni to sama, jaknajdokładniej podług przepisu.
— Sama nie potrafisz! — zauważył młodzieniec, a Torbjörn zapamiętał to sobie.
Gdy Synnöwe znów połączyła się z resztą zebranych, wszyscy okazywali jej jeszcze więcej względów niż zazwyczaj. Ale ona zbliżyła się do Ingrid, wzięła ją na bok, usiadły na ławce i zaczęły rozmawiać. Dawno już nie nagadały się ze sobą porządnie. Torbjörn stał zdala i patrzył na piękne, zagraniczne kwiaty Synnöwe.
Tego dnia wracała ona razem z innymi do domu.
— Czy mogę ci odnieść kwiatki? — spytał Torbjörn.
— Dobrze, proszę! — odparła życzliwie, nie patrząc nań jednak.
Wzięła Ingrid za rękę i poszły przodem. W pobliżu Solbakken przystanęła i zaczęła się żegnać z Ingrid.
— Ten mały kawałek, jaki mam do domu, zaniosę sobie sama! — powiedziała, biorąc koszyk, który postawił Torbjörn.
Przez całą drogę zamierzał prosić, by mu pozwoliła zasadzić kwiaty. Ale nie mógł wy dusić słowa, a tymczasem ona obróciła się szybko i odeszła. Nie mógł teraz o niczem innem myśleć, jak tylko o owem sadzeniu kwiatów.
— O czem rozmawiałyście? — spytał siostry, gdy wrócili do domu.
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.