Niebawem rozniosły się po całej dolinie głuche wieści, ale nikt nie wiedział jak jest w istocie. Nie widziano teraz Torbjörna nigdy w Solbakken, od kiedy Synnöwe uzyskała konfirmację. Tylko Ingrid przychodziła tam często i razem z Synnöwe odbywały obie dalekie spacery po lesie.
— Nie bądź długo na przechadzce! — upominała Synnöwre matka.
— Dobrze! — odpowiadała i wracała dopiero późnym wieczorem.
Dwaj konkurenci zgłosili się ponownie.
— Ona musi sama rozstrzygnąć! — mawiała matka, a ojciec był tego samego zdania.
Ale gdy wzięto Synnöwe na spytki, dała obu odkosza.
Zjawili się inni, ale nie słyszano, by któryś wrócił z Solbakken z dobrą wieścią.
Kiedy pewnego dnia wraz z matką myły kadzie na mleko, spytała matka, czy ma już kogoś upatrzonego.
Synnöwe zaskoczona tem zapytaniem, zaczerwieniła się jak wiśnia.