Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/063

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Hale grunlindeńskie leżały na rozległej wyżynie objętej lasem niebardzo gęstym, tak że widziało się stamtąd całą okolicę, niby z orlego gniazda. Na pierwszym planie widniało Solbakken w gąszczu wielobarwnych drzew. Inne osiedla ujęte były w podobne klomby, tak iż wydawały się rozsianemi na roztoczy pól i pastwisk oazami.
Wzrok ogarniał stąd czternaście takich gospodarstw, ale jeno dachy samego Grunlinden widać było i to z najwyższego punktu hali otoczonej wałem grubych kamieni, naniesionych ongiś przez lodowce, lub wykruszonych ze skalistych grani.
Tam siadywały zazwyczaj dziewczęta i patrzyły na dymy, wznoszące się z kominów.
— Matka gotuje obiad! — mówiła Ingrid — Dziś będzie szperka z grochem.
— Słyszysz — powiedziała Synnöwe — zwołują mężczyzn. Chciałabym wiedzieć, gdzie dzisiaj pracują.
Śledziły obie smugi dymu, zrazu żwawo i ochoczo wijące się w niebo, potem rozpełzujące się w przejaskrawionem słońcem powietrzu i ginące w dali.