Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale ci spieszno! — krzyczał za nim. — No... no... idź... idź!
Nie odpowiadał wcale. Niedługo doszły go tony skocznej nuty, a w oknach wielkiego, piętrowego budynku ukazały się twarze. W podwórzu ujrzał grupy żywo dyskutujących gości weselnych. Zapewne zastanawiali się, kto to nadchodzić może. Wkrótce zauważył, że go poznano i że zauważono na polu konia jego, wóz i porozrzucane towary. Gromada wytoczyła się na podwórze, a muzyka ucichła w chwili, kiedy wkroczył w obejście.
— Oto mimowolni goście weselni! — zawołał Aslak, który krył się za Torbjörnem, nie ufając sobie.
Powitano Torbjörna życzliwie i wszyscy otoczyli go kołem.
— Niech Bóg błogosławi zabawie. Dobre piwo na stole, ładne dziewczęta na sali i wyśmienita muzyka! Wiwat!
Tak wykrzyknął Aslak i wmieszał się w tłum.
Jedni roześmiali się, inni nasrożyli, ktoś zauważył pogardliwie.
— Ta kanalja zawsze ma humor!
Torbjörn spotkał znajomych i opowiedział im swą przygodę. Nie pozwolono mu iść samemu i wysłano ludzi po konia, wóz i rzeczy. Pan młody, dawny kolega szkolny, zaprosił go na weselne piwo i weszli obaj do domu. Niektórzy — zwłaszcza dziewczęta, chcieli