Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan młody spojrzał na nią ostro, a ojciec spojrzał znów na niego.
— Tak... tak... przyświadczył Aslak. — Ludzie w Nordhaugu zawsze gustowali w moich historyjkach. Za ich zdrowie! — krzyknął i wypił kieliszek wódki, który mu podał jeden z drużbów.
— A teraz opowiadaj! — domagały się liczne głosy.
— Opowiedz o cygance Sygrydzie! — zaproponował jeden.
— Nie! — oponował drugi. — To do niczego!
— Więc opowiedz o bitwie pod Lier! — powiedział ex-tambur Swend.
— Nie... nie! Coś wesołego! — zawołał wysoki, szczupły młodzieniec bez kaftana, oparty o ścianę, którego prawa ręka bez ceremonji bawiła się włosami dwu dziewcząt, siedzących na ławie. Wymyślały mu, ale żadna się nie ruszyła z miejsca.
— Opowiem, co mi się spodoba! — oświadczył dumnie Aslak.
— Niech cię djabli biorą! — zamruczał stary mężczyzna, który palił fajkę, leżąc na łóżku. Jedna jego noga zwisała bezwładnie, a drugą kopał zawzięcie przewieszony przez poręcz łóżka kaftan owego młodzieńca, stojącego pod ścianą.
— Daj spokój memu kaftanowi! — warknął ów młodzieniec.