— Niechby się raz rozprawili. Potem zostaną przyjaciółmi. I tak oddawna patrzą na siebie z podełba.
— Tak! — zauważył ktoś. — Jeden i drugi chce być pierwszym w całej dolinie. Przekonamy się teraz, który lepszy.
— Czy widział kto z was niejakiego Torbjörna Grunlinden? — spytał Knut. — Podobno był tutaj niedawno.
— Tak... oto jest! — odpowiedział Torbjörn i w tej chwili dostał Knut taki cios w prawe ucho, że się zatoczył na stojących poza nim ludzi.
Nastała głęboka cisza. Knut zebrał się w sobie i bez słowa rzucił się na przeciwnika. Rozwinęła się walka na pięści. Jeden i drugi chciał pomacać dobrze współzawodnika, ale byli równi sobie, przeto każdy trzymał drugiego w należytej odległości. Torbjörn bił gęsto i, jak powiadano, ciosy jego były mocniejsze.
— Nareszcie trafił Knut na swojego człowieka! — powiedział chłopiec, który trzymał konia. — Z drogi... zróbcie miejsce!
Kobiety i dziewczęta rozbiegły się, jedna tylko panna młoda stała na szczycie schodów i patrzyła uważnie. Torbjörn rzucił na nią okiem i przerwał na moment walkę. Spostrzegłszy jednak nóż w ręku Knuta, trzasnął go powyż przegubu tak silnie, że ramię zwisło bezwładnie, a nóż wypadł na ziemię.
— Ach! Ależ ty bijesz! — zawołał Knut.
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.