— Doprawdy? — odrzucił Torbjörn i natarł nań.
Knut bronił się słabo jedną ręką, przeto przeciwnik podniósł go i poniósł ze sobą, ale nie łatwo było go obalić na dobre. Kilka razy rzucany o ziemię, tak, że każdy inny byłby się poddał, Knut zrywał się na nogi. Miał twardy grzbiet. Torbjörn porwał go w ramiona i poniósł dalej, ludzie się rozpraszali w popłochu, on szedł dalej dookoła podwórza, aż zaszli pod schody. Tu podniósł Torbjörn Knuta raz jeszcze i grzmotnął nim o ziemię z taką siłą, że sam się zachwiał na kolanach. Głowa Knuta zadzwoniła na płytach kamiennych, legł bez ruchu, jęknął i zamknął oczy.
Torbjörn rozejrzał się wokoło. Oczy jego spoczęły na pannie młodej, która stała jak skamieniała.
— Podłóżcie mu coś pod głowę! — powiedziała, obróciła się i weszła do domu.
Przeszły mimo dwie stare kobiety.
— Na miły Bóg! — zawołała jedna. — Znowu któryś leży na ziemi. Któż to taki? — To sam Knut Nordhaug! — odpowiedział ktoś.
— Ano, to w przyszłości będzie pewnie mniej bijatyk! — zauważyła druga. — Lepiej swych sił użyć na coś innego!
— Dobrześ powiedziała, Randi! — pochwaliła pierwsza. — Niechże ich Bóg oświeci, by myśli swe zwrócili do rzeczy wyższych!
Te słowa uczyniły silne wrażenie na Torbjörnie. Nie przemówił dotąd, przypatrywał się tylko ludziom,
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.