Obróciła się raźno, by odejść.
— Kartka dla ciebie! — szepnęła Ingrid.
— Kartka? — zdziwiła się Synnöwe. Ingrid wstała i przyniosła kartkę. Lewą ręką wsunęła ją za gors Synnöwe a prawą objęła ją za szyję i serdecznie ucałowała, a Synnöwe uczuła na twarzy łzy przyjaciółki. Potem Ingrid pchnęła ją delikatnie ku drzwiom i zamknęła zaraz, bo nie miała odwagi patrzeć na to, co nastąpi.
Synnöwe zeszła pocichu w pończochach po schodach, ale dużo myśli wirowało jej w głowie, przeto potrąciła jakiś przedmiot. Przeraziła się, skoczyła, prędko na próg, przebiegła z trzewikami w rękach, koło zabudowań dopadła bramy, tam stanęła, wdziała obuwie i szybkim krokiem pospieszyła ku górom. Krew jej tętniła w skroniach. Szła szybko, nucąc swoim zwyczajem jakąś piosenkę zcicha, w takt kroków. Kroczyła coraz to prędzej, aż nareszcie zmęczenie zmusiło ją do odpoczynku. Wtedy przypomniała sobie o kartce.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
O świcie pies zaczął szczekać, chłopcy pobudzili się, dojono krowy i wyganiano je na paszę, a Synnöwe dotąd nie było.
Chłopcy stali właśnie i dziwowali się gdzie mogła zniknąć, bo spostrzegli, że łóżko jej było nietknięte, gdy zjawiła się niespodziewanie. Była blada i nie mówiła