Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

— Owies, położony od deszczu, podnosi się, jak widzę!
Synnöwe stanęła obok niego i wyjrzała. Zwrócił się ku niej, ale w tej chwili matka była obecną, przeto pogładził ją tylko zlekka po włosach i znów rozpoczął przerwaną wędrówkę.
Jedli w milczeniu.
Modlitwę przed i po posiłku odmawiała zawsze matka. Gdy skończyli, zaproponowała, by czytali i śpiewali hymny i uczynili tak.
— Słowo boże to wielkie błogosławieństwo! — powiedziała do córki, patrząc na nią, aż Synnöwe spuściła oczy ku ziemi.
— Teraz opowiem wam historyjkę! — oświadczyła Karen. — Każde słowo jest w niej prawdą i może przysporzyć korzyści tym, którzy się zastanowią nad jej treścią.
Odchrząknęła i zaczęła:
— Za moich młodych lat żyła w Haugu dziewczyna, wnuczka pewnego uczonego starego człowieka.. Wziął ją do siebie, gdy była mała, by mu była osłodą i pociechą starości i oczywiście nauczył ją słowa bożego i wpoił dobre obyczaje. Pojmowała wszystko łatwo i uczyła się pilnie, tak, że niebawem wyprzedziła wszystkie inne dzieci. W piętnastym roku życia umiała czytać, pisać i rachować, umiała też na pamięć wszystkie swoje szkolne książki i dwadzieścia pięć rozdziałów Pisma Świętego. Pamiętam wszystko, jakby to było