wczoraj. Wolała siedzieć nad książką, niż tańczyć, przeto bardzo rzadko widziano ją w miejscach rozrywek, a najczęściej przebywała w pokoju dziadka, zastawionym od powały mądremi książkami. Zazwyczaj, gdy ją ktoś zagadnął znienacka, nie wiedziała o co idzie, bo myślami była daleko. Wszyscy mówiliśmy sobie: O, gdyby to można posiadać choć połowę tego rozumu, co Karen Haugen!
Ponieważ miała odziedziczyć majątek dziadka, przeto zgłaszał się niejeden konkurent do jej ręki. Ale nie chciała żadnego. Właśnie w tym czasie przybył do Haugu z uniwersytetu syn miejscowego pastora. Nie bardzo mu się wiodło z egzaminem, gdyż lubował się raczej w wesołem życiu studenckiem, niż w nauce, a w czasie ostatnim zaczął nawet pić.
— Miej się przed nim na baczności! — powiedział jej dziadek. — Długo przestawałem z ludźmi inteligentnymi i zauważyłem, że mniej zasługują na zaufanie od naszych chłopów.
Karen powodowała się zawsze radami dziadka i gdy tylko spotkała syna pastora, schodziła mu zawsze z oczu. Ale nie dawał jej spokoju, tak, że niebawem spotykała go na każdym kroku.
— Czego chcesz! — powiedziała mu raz. — Nic ci z tego nie przyjdzie!
Ale on nie dawał za wygranę, tak, że nakoniec musiała wysłuchać jego oświadczyn. Był to rzeczywiście przystojny chłopak. Ale kiedy jej powiedział,
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.