Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

że żyć bez niej nie może i w łeb sobie strzeli, uciekła przerażona. Chodził koło domu, gdzie mieszkała, stał nocami pod jej oknem, ale nie chciała mu się nawet pokazać. Powtarzał ciągle, że się zabije, ale Karen przekonała się, że to czyste gadanie. Nakoniec popadł w straszne pijaństwo.
— Wystrzegaj się, dziewczyno! — powtarzał dziadek. — Wszystko to są sztuczki djabelskie!
Pewnego dnia znalazł się w jej pokoju, a nikt nie wiedział, jak się to stać mogło.
— Przychodzę zabić cię! — powiedział.
— Dobrze! Uczyń to, jeśli ci nie brak odwagi! — powiedziała.
On zaczął płakać i rzekł, że w jej mocy jest uczynić zeń porządnego człowieka.
— Czy porzucisz trunek na pół roku? — spytała.
I przez sześć miesięcy nie tknął wódki.
— Czy wierzysz mi teraz? — spytał.
— Uwierzę ci, jeśli na pół roku wyrzekniesz się wszystkich rozrywek towarzyskich i gier.
Tak uczynił.
— Czy mi teraz wierzysz? — spytał znowu.
— Uwierzę ci, gdy wrócisz na uniwersytet i dokończysz swych nauk teologicznych!
Uczynił i to i po roku wrócił, jako wyświęcony kapłan.
— Czy wierzysz mi teraz? — ponowił pytanie.
— Muszę słyszeć przedtem kilka twoich kazań.