Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

Synnöwe nawlekała ciągle jagody na źdźbło i głowa jej była pochylona.
Zaszedł z boku, by spojrzeć jej w oczy, ale, jakby spostrzegła ten zamiar, odwróciła szybko głowę w drugą stronę.
Zaczął się bać, że do niczego nie doprowadzi i powiedział:
— Synnöwe! Miałaś mi coś powiedzieć!
Spojrzała nań i roześmiała się.
— Ja? Cóżbym ja miała powiedzieć?
Czuł, że powraca mu odwaga. Chciał ją objąć ramieniem, ale właśnie w chwili, kiedy, się zbliżył, uczuł strach i odezwał się trwożnie:
— Wszakże Ingrid mówiła z tobą?
— Mówiła! — odrzekła Synnöwe.
— Więc masz mi coś do powiedzenia!
Milczała.
— Powiedz! — prosił i zbliżył się.
— Lepiej ty powiedz! — rzekła i odwróciła twarz.
— Dobrze! — chciał chwycić jej ręce, ale zajęła się znów gorliwie nawlekaniem jagód.
— Straszna to rzecz, — zawołał — że ty mnie tak onieśmielasz!
Zdawało mu się, że się uśmiechnęła i znowu nie wiedział co mówić dalej.
— Ostatecznie — wykrzyknął głośno, chociaż niepewnym głosem — powiedz, coś zrobiła z ową kartką?