Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przetrzymałaś wszystko i wygrałaś.
Pieściła się z nią i gładziła jej policzki. Łzy płynęły jej po twarzy, ale, nie zważając na to, obcierała łzy Synnöwe.
— Dobrego dostajesz chłopca, Synnöwe, a to, co w nim jest złego, to sama naprawisz. Już się o niego nie boję!
Przytuliła ją raz jeszcze do serca.
Po chwili płacz i wzruszenie ukoiły się i gospodyni domu pomyślała o posiłku. Poprosiła Ingrid, by jej była pomocną, bo Synnöwe, jak mówiła, dzisiaj zupełnie do niczego!
Za chwilę gotowały różne przysmaki, a mężczyźni rozpoczęli poważną rozmowę o zbiorach, cenach i sprawach publicznych.
Torbjörn usiadł zdala od wszystkich, przy oknie. Synnöwe zbliżyła się doń i położyła mu rękę na ramieniu.
— Na coś się tak zapatrzył? — spytała szeptem.
Zwrócił na nią oczy, patrzył długo, serdecznie, a potem znowu spojrzał w okno i powiedział:
— Patrzę na Grunlinden. Jakże dziwnie wygląda, jak całkiem inaczej, gdy nań patrzyć z Solbakken?...