Kiedy Astrid skończyła lat dwadzieścia trzy, sprawa stanęła na ostrzu miecza. Albo cały majątek miał przejść na boczną linję i wyjść z bezpośredniego ich posiadania, albo Knut musiał stać się członkiem rodu Tingvoldów. Rodzice przez swoje małżeństwo utracili moralny wpływ na córkę, która mogła się teraz skutecznie opierać ich woli.
I stało się, jak chciała. Piękny, wesoły Knut pojechał z nią pewnego dnia do kościoła, otoczony nieprzebranemi tłumami widzów i gości. Dziedziczny marsz weselny, marsz dziadka, grzmiał i huczał po całej dolinie, a oni sami nucili go, siedząc w kolasie, i radowali się niesłychanie.
Wszyscy byli weseli, nawet rodzice, którzy tak długo stawiali opór, uśmiechali się teraz, aż się temu powszechnie dziwiono.
Po weselu objął Knut gospodarstwo, a rodzice poszli na łaskawy chleb. Ale posiadłość była tak rozległa, że wszyscy zachodzili w głowę, jak Knut i Astrid dadzą sobie radę. W dodatku ogromne te dobra były dotąd dosyć licho administrowane i skutkiem tego gospodarstwo szwankowało. Knut zaczął od tego, że najął potrójną ilość czeladzi i robotników, wszystko urządził inaczej i włożył w to sumę, przekraczającą wyobrażenie mieszkańców doliny. Przepowiadano mu też niechybną ruinę.
Ale „cygan“, jak go i teraz jeszcze zwano, był wesoły i ta wesołość udzieliła się też jego żonie. Cicha
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.