Grób starego Ole, znanego ogólnie muzykusa, znajdował się w pobliżu drzwi kościelnych. Istniała cicha umowa wśród mieszkańców doliny, że ten grób winien być stale utrzymywany w porządku. To też ile razy zbutwiał krzyż, zaraz zjawiał się nowy. A każdy miał kształt koła, z którego wychodziły cztery ramiona, niby sprychy. Tak nakazał sam Ole. Grób mieścił się w pełnem słońcu i rosły na nim polne kwiaty.
Każdy, kto raz spojrzał na ten grób, wiedział od jednego, lub drugiego znajomego, że pewien botanik, który przybył tutaj na koszt państwa i zbierał wszystkie kwiaty, rosnące w całej dolinie dla zbadania, jakie się w niej mieszczą, znalazł na tym właśnie grobie takie gatunki, jakich niepodobna wykryć w obwodzie kilkunastu mil wokoło.
Miało to ten skutek, że chłopi, spoglądający dotąd z pewną pogardą na to, co zwali poprostu zielskiem, lub chwastem, teraz z pewnego rodzaju szacunkiem; a nawet zabobonną trwogą rzucali oczyma na kwiaty. Niektóre były rzeczywiście dziwnie piękne.
Kiedy młoda para przechodziła koło grobu, uczuł Endrid, że dłoń Randi silnie zadrżała w jego uścisku. Wydało jej się bowiem, że Ole Haugen dnia tego wstał z grobu i stoi tuż obok niej jako duch. Rozpłakała się, płacząc weszła do kościoła i płakała jeszcze w chwili, gdy zajęła swoje miejsce.
W ten sposób, jak dawno pamiętali najstarsi, nie wchodziła do kościoła tego jeszcze żadna panna młoda.
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.