ścioła, bojąc się ludzi. Przez dwa lata pozostawił im Bóg tę pociechę, a potem pozbawił ich i tego.
Pierwszą myślą, która im przyszła, gdy ocknęli się z oszołomienia bólu — było to, że zapewne nadmiernie kochali swe dziecko i dlatego je właśnie stracili. Gdy niedługo potem przyszło na świat drugie, obawiali się kochać je, unikali poprostu tej miłości, która zabija. Ale dziecko, zrazu słabowite, zmężniało potem i przyszło do siebie, tak, że przemogli strach i otoczyli je gorącą miłością. I znowu poweselało wszystko w ich domu i duszy. Gdy patrzyli na to drugie dziecko, zapominali na chwilę o pierwszem. Gdy doszło do dwu lat życia, — zmarło nagle.
Są na świecie wybrańcy cierpienia, jak są wybrańcy szczęścia. Ci pierwsi żyją zazwyczaj samotni i nie potrzebują ludzi. Świadczą oni wymownie, że istnieje jeszcze w sercach wiara i rezygnacja. Teraz jeszcze bardziej, niż przedtem zwrócili się do Boga i obcowali wyłącznie z nim. Życie w Tingvoldzie płynęło cicho oddawna, teraz stało się tam tak uroczyście, jak w kościele przed ukazaniem się kapłana. Pracowali jednostajnie i bezgłośnie, a w godzinach odpoczynku modlili się i myśleli o pomarłych dzieciach swoich. Tej monotonji nie przerwał wcale fakt, że Randi niebawem urodziła znowu córkę. Dwaj poprzedni, chłopcy, zabrali z sobą całą miłość rodziców, trzecie dziecko było i z tego powodu mniej pożądanem, iż było córką. Zresztą nie wiedzieli, jak długo pożyje. Ale zdrowie
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.