i pogoda matki, jaką się cieszyła przez całe niemal ostatnie dwa lata, aż do śmierci drugiego chłopca, wyszły trzeciemu dziecku na dobre.
Okazało się, że była to dziewczynka niezmiernie wesoła, żywa i posiadała w pączku całą piękność matki. I znowu zakradła się pokusa do ich serc. Osamotnieni, zaczęli wahać się, czyby nie zbudować na nowej podstawie szczęścia i wesela. Czekali fatalnego drugiego roku życia córki, a gdy minął szczęśliwie, wydało im się, że uzyskali od Boga jeno krótką zwłokę. Nie mieli odwagi uwierzyć.
Rodzice żyli zdala od nich, albowiem nastrój obojga nie znosił pociechy ze strony innych i cudzej wesołości. Pozatem Knut był światowcem, człowiekiem żywym, ruchliwym, nie mógł długo wytrzymać w domu żałoby, nie mógł też zmusić się do punktualnego uczęszczania na nabożeństwo i śpiewania nieskończonych psalmów. Przeniósł się tedy do innego folwarku, który posiadał i dotąd wypuszczał w dzierżawę. Objąwszy gospodarstwo, urządził wszystko tak wyśmienicie i pięknie dla swej umiłowanej Astrid, że, mimo, iż przywiązana była do Tingvoldu, została na nowem locum i śmiała się wraz z mężem, miast płakać z synem i synową.
Pewnego dnia przybyła Astrid w odwiedziny do synowej. Zobaczyła małą Mildrid i przekonała się, że dziecko pozostawione jest samemu sobie, gdyż matka boi się poprostu dotknąć córki. Podobnie, gdy się
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.