raz częściej zaczęli ich odwiedzać krewni i przyjaciele i wizyty nie ustawały mimo, że ich nie oddawali.
Nie byli w kościele od dnia ślubu. Komunję przyjmowali u siebie w domu, sami też odprawiali nabożeństwo. Ale gdy przyszła na świat druga dziewczynka, zapragnęli trzymać ją sami do chrztu i odważyli się pójść do kościoła. Byli razem na grobach swych chłopców i nie sprawiło to na nich przygnębiającego wrażenia. Przystanęli też w milczeniu nad mogiłą Ole Haugena, a wszyscy spotykani okazywali im szacunek.
Ale żyli dalej cicho i samotnie i święta cisza zaległa ich dom.
Mała Mildrid przebywała u babki. Pewnego dnia zaczęła niespodzianie śpiewać — marsz weselny. Astrid, przerażona, przerwała jej i spytała kto ją tego nauczył. Dziecko odparło, że nauczyło się od niej samej.
Stary Knut, będący właśnie w pokoju, wybuchnął serdecznym śmiechem. Słyszał on niejednokrotnie jak żona nuciła sobie zcicha przy robocie ów marsz rodzinny. Ale prosili oboje małej, by nigdy nie śpiewała tej melodji przy rodzicach, gdyż sprawiłoby im to wielką przykrość. Dziecko spytało, jak zwykle lubią pytać dzieci:
— Dlaczego?
Ale nie otrzymało na to odpowiedzi.
Pewnego dnia usłyszała Mildrid, że nowo przybyły parobczak, rąbiąc drzewo w podwórzu, śpiewał zabro-
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.