miewała się i patrzyła na nią przerażonemi oczyma. Przyszedł wieczór i siadły obie do jedzenia. Ale Mildrid powiedziała, że nie ma apetytu i wówczas Beret nastawiła uszy, podobna do myśliwskiego psa, który coś węszy.
Beret zjadła kolację i rozebrała się. Spały w jednem łóżku. Mildrid się nie zjawiła, przeto Beret wstała, by zobaczyć, gdzie jest. Czyniła to kilkakrotnie, bo chciała się przekonać, czy Mildrid jeszcze siedzi przed domem i czy — sama siedzi! Siedziała jeszcze i ciągle sama.
Nastała się godzina jedenasta, potem nadeszła północ, — pierwsza, a Mildrid siedziała dalej; i Beret zasnąć nie mogła. Ale udała, że śpi, gdy siostra nakoniec wróciła, stąpając jak można najciszej...
Beret słyszała, że wzdycha ciężko, kładąc się do łóżka, że odmawia głosem głuchym modlitwę, z trudnością szepcąc wyrazy, nakoniec usłyszała wyraźnie, jak Mildrid powtarza kilka razy:
— Boże miłosierny, pomóż mi w tem! Pomóż mi, dobry Boże!
— W czemże to ma jej pomagać? — pomyślała Beret.
Nie mogła zasnąć. Mildrid przewracała się po pościeli z boku na bok, daremnie chcąc sobie znaleźć miejsce. Nakoniec zwątpiwszy, by mogła spać, odrzuciła kołdrę, założyła ręce pod głowę i, leżąc na wznak, wpatrywała się w ciemności. Więcej nie widziała, ani nie słyszała Beret, gdyż sen ją zmorzył.
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.