Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż to takiego, drogie dziecko? — spytała matka trwożnie.
— Zaręczyłam się! — powiedziała Mildrid i łzy napełniły jej oczy.
Piorun nie wywołałby silniejszego wrażenia, niż te dwa słowa. Pobledli, spoglądali rodzice wzajem na siebie. Spokojna, cicha Mildrid, posłuszna do ostatnich granic, za co nieraz dziękowali Bogu. ...Naraz, bez pytania, bez ich wiedzy nawet, uczyniła tak ważny krok, tak ważny na całą przyszłość, zarazem własną, jak i na przyszłość rodziny...
Mildrid znieruchomiała, a strach powstrzymał jej łzy.
— Z kimżeto dziecko... powiedz! — ozwał się ojciec.
Po chwili milczenia wyszeptała:
— Z Janem Haugen!
Od dwudziestu lat nazwiska tego nie wymówiono w Tingvoldzie, ani nie wspomniano o tem, że żyją Haugenowie. Rodzice im przypisywali wszystko zło i wszystkie swe cierpienia. Mildrid teraz dopiero zrozumiała, co się stało. Siedziała skamieniała, czekając wyroku.
Po dobrej chwili powiedział ojciec łagodnymi głosem:
— Ani ja, ani matka nie znamy tego człowieka i nie wiedzieliśmy, że ty go znasz!
— Nie znałam go i ja! — odrzekła.