— Mówiłaś, że nas nie opuścisz! — powiedziała matka do córki z wyrzutem i to poskutkowało.
Ale Jan pospieszył z pomocą.
— Że was nie opuści? Każde dziecko, wchodzące w związki małżeńskie, opuszcza poniekąd swych rodziców.
Uśmiechnął się i dodał:
— Droga niedaleka, z Tingvoldu do Haugu niema więcej, niż trzy ćwierć mili!
Ale w gruncie rzeczy nie na słowach polega cała rzecz w tak ważnych sprawach. Myśli, bez względu na słowa, idą swoją własną drogą. Rodzice uczuli się opuszczeni... zdradzeni poprostu postanowieniem młodej pary. Wiedzieli dobrze, że w Haugu dostatnio żyć teraz można. Turyści uczynili tę miejscowość słynną, tak, że od czasu do czasu nawet w gazetach były o tem wzmianki. Ale nie mogło im się pomieścić w głowie, że to właśnie Mildrid, ich umiłowane dziecko, ma wracać tam, skąd wyszedł cały ród, że ma zniknąć stąd, gdzie oni żyli i ich rodzice. Inni ludzie na ich miejscu byliby wpadli w gniew. Oni postanowili jednak w spokoju uwolnić się od rzeczy, która nie była po ich myśli. Zamienili więc spojrzenie porozumiewawcze i ojciec rzekł łagodnie:
— Za dużo naraz tego! Nie możemy dać odpowiedzi. Musimy się zastanowić.
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.