cho.. nie do ciebie mówię... (do Antoniego). No, gadajże... cóż takiemu rzezimieszkowi zrobić?
Antoni. Rozumie się, że ukarać. (giest potakujący Rejenta).
Damazy. Jakaż więc jest różnica pomiędzy małą a wielką kradzieżą? dla czego, gdy chodzi panie mości dzieju o krocie i miliony, najbezecniejsze podstępy nazywają się zręcznością? dyplomacją? dla czego? powiedz!
Antoni. Odpowiedzi mojej pan się domyślasz... ale w tej chwili nie oto idzie...
Damazy. A o cóż?
Antoni. O to, jak pan masz postąpić... pytanie to zadajesz pan sam sobie, a nie mogąc go na razie rozwiązać, udajesz się do mnie. Ale pan masz lepszego doradcę, który ci wystarczy...
Rejent (stosując to do siebie.) Bez przechwałek...
Damazy. Kogóż to?
Antoni. Własne serce!
Damazy. Serce! ha, ha, ha!... serce zawsze wystrychnie rozum na dudka, panie mości dzieju... nie rządzę się nigdy sercem.
Antoni (całując go w ramię). Pan mówisz tak, jak każdy mąż zawojowany, który wiecznie buntuje się przeciw władzy żony, a przecież robi to, co ona chce...
Damazy. Idźże do djabła z przypowieściami.. (na stronie, chodząc) Hm! hm!... skończy się na tem, że mnie okrzyczą za chciwca, człowieka bez serca, prześladowcę wdowy! baby będą kląć! jeszczeby na marne poszło... nie chcę! nie chcę nic sam dla siebie! (po chwili głośno) słuchaj mnie Antoni!... nie mogę zapomnieć o tem, że twoja ciotka żyła kilkanaście lat panie mości dzieju z moim bratem, że przywykła do wygód; pozbawiać jej wszystkiego nie chcę... oddaję jej połowę, idźże jej to powiedz.
Rejent (na stronie). Połowa! to jeszcze dobry interes... (idzie na lewo, do Seweryna z którym spotyka się we drzwiach.) Ciotka jest tam?
Seweryn. Jest. (rejent wychodzi).
Damazy. Niechże z tego spłaca siostrę, niech pamięta o swoim Sewerynku, zresztą jak sobie chce... dosyć że ma połowę Drugą odstępuję tobie... jej rodzonemu siostrzeńcowi... nie będą gadać...
Antoni (zdziwiony). Mnie?
Damazy. Sam, do ręki nie wezmę, zarzekam się... i tak Heli się dostanie, skoro się z nią żenisz... tylko z tego wyposażycie Marynkę...
Seweryn (na stronie). A! więc wyposażają... rzeczywiście to jest jedyny dla mnie środek ratunku.
Antoni. To najchętniej, ale...
Damazy. Żadnego ale... idź zaraz do ciotki i powiedz jej to...
Antoni. Ale mnie nie wypada... niech pan zechce zauważyć, że gdy tu idzie o mnie...
Damazy. Nic mi nie gadaj. Chcesz idź, chcesz nie idź, ale jak nie pójdziesz, nie dostaniesz Heli i kwita!
Helena (popychając go). Idźżeż pan! prędzej!
Antoni. Więc to warunek konieczny?
Damazy. Jeszcze tu jesteś?
Seweryn (n. s.) Ciotka głupstw narobiła i mnie je każe napra-