nim.) Młody człowiek, pełen zdolności artysta utalentowany, któremu wszyscy przepowiadają świetną przyszłość...
Sędzia. Za pozwoleniem... fortepianista.. prawda?
Pani Natręcka. Tak, wiesz pan już o kim mówię?
Sędzia. O! domyśliłem się zaraz, ten blady z melancholicznem wejrzeniem i wielkiemi kudłami, którego widzieliśmy wczoraj z panią..
Pani Natręcka. Pfe! jakże się pan wyrażasz! fizjognomia bardzo interesująca...
Sędzia (d. s.) Dlatego się też nim interesuje...
Pani Natręcka. Myśląca... a jeżeli maluje się na niej melancholja, to nic dziwnego... nie wiesz, co ten młodzieniec przeszedł w życiu... Najprzód, wyobraź pan sobie...
Sędzia. Prepraszam, ja dokończę za panią... najprzód, przyjechał tu, goły jak turecki święty, i chciałby nabić kabzę.
Brylański (który na znaki Natręckiej, żeby jej pomagał, wstał także.) Chociażby tak było, panie Sędzio, trzeba być wyrozumiałym ze względu na cel. Chce wyjechać za granicę dla dalszego kształcenia się, więc przez udzielenie pieniężnej pomocy, otworzy mu się przyszłość.
Sędzia. Panie łaskawy, pan tu jesteś dopiero od trzech dni, to niewiesz, co się dzieje. Jak honor kocham, dzień jeden nie minie, żeby nieusłyszeć co nowego... to teatr, to koncert, to obiad składkowy, to podwieczorek... dalibóg, ręce trzeba trzymać w kieszeni.
Pani Natręcka. Ponieważ, jak widzę, przez dyskusje nie dojdziemy do celu, więc powiadam wręcz, że młodzieniec ten daje koncert, i pan musisz wziąść trzy bilety, to jest dla siebie i dla swoich pań.
Sędzia. Ani myślę.
Pani Natręcka. Jak pan chcesz; ale żona prosiła mnie o nie, a jeżeli nie będzie mogła być na tym koncercie, albo dostanie miejsca na szarym końcu, to nam tego nie daruje
Sędzia (n. s.) Do djabła!
Pani Natręcka. Odłożyłam umyślnie trzy bilety w pierwszym rzędzie.
Sędzia (po chwili.) Po czemużto?
Pani Natręcka. Po półtora rubla.
Sędzia (dobywając pieniędzy.) A kiedyż koncert?
Pani Natręcka. Za tydzień, a może, jak go poprosimy, to będzie tak grzeczny, że da i drugi.
Sędzia. Ja go prosić nie będę, może być najpewniejszy, oto jest pięć rubli, należy mi się pół rubla reszty.
Pani Natręcka (chowając pieniądze.) Niemam drobnych.
Sędzia. Jakże będzie.
Pani Natręcka. Niech zostanie jako naddatek...
Sędzia. Może pan dobrodziej zmieni?
Brylański Nie mam także drobnych, daję panu słowo.
Pani Natręcka (dając bilety ) Oddajże pan to żonie. A jeżeliby przypadkiem miała już bilety, bo teraz przypominam sobie... kto wie.. czy nie brała już od samego koncertanta... ale to nic nie szkodzi...
Sędzia. Jakto nic nie szkodzi! A cóż ja zrobię z temi biletami?
Pani Natręcka (zgorszona) A! sędzio taka bagatela!
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/12
Ta strona została przepisana.