Sędzia (przerywa z powagą). Panie Albinie, bądź łaskaw siadać...
(siada sam — odchrząknąwszy). Położenie ojca mającego córkę na wydaniu jest niekiedy tak drażliwem, że...
Albin (n. s. siadając także). Do czego on zmierza?
Sędzia (n s.) Nie, takby było głupio.. (po chwili uroczyście, zażywając tabakę). Panie Albinie, lubiłem cię zawsze, jako sąsiada, i ceniłem w tobie otwartość, która wynagradzała wady, bodące następstwem młodości.
Albin (skromnie). O! panie sędzio!
Sędzia. Tej otwartości dałeś nowy dowód przed chwilą, co zniewoliło mnie, że równąż chcę ci się odpłacić!...
Albin. Słucham..
Sędzia (n. s.) I tak niema sensu... (po namyśle.) znasz Feingolda?
Albin (zdziwiony). Jakiego Feingolda?
Sędzia. No! tego... kupca zbożowego...
Albin. A któżby go nie znał!.. n. s.) Obdziera mnie co rok....
Sędzia. Był u mnie wczoraj, zapewne go widziałeś...
Albin. Widziałem, czy mniał jaki interes?
Sędzia. Wziąłem od niego tysiąc rubli, sprzedawszy kilkaset korcy zboża na pniu.
Albin. Jakto? Taki kapitalista, jak pan sędzia? Wolne żarty?
Sędzia (śmiejąc, się z przymusem.) Ha! ha! ha! ja kapitalista! wyborny sobie jesteś! (wstaje.)
Albin (n. s. wstając także.) Co to ma znaczyć?
Sędzia (tajemniczo.) Muszę ci wyznać wszystko otwarcie... bo lubię interesa załatwiać na czysto, i nie życzyłbym sobie, aby ktoś mógł mi kiedykolwiek wymawiać, żem go oszukał...
Albin. Nierozumiem...
Sędzia. Za pozwoleniem! Ludzie roztrąbili, że ja siedzę na pieniądzach.. i rachowali u mnie gotówkę na krocie.. Rzeczywiście, kiedyś było tam coś... ale... licho mnie skusiło, żem się wdał w nie swoje rzeczy... ułakomiłem się na większy procent i wszystkie kapitały ulokowałem w Warszawie na domach.
Albin. Jakto? wszystkie kapitały?
Sędzia. Co do grosza!
Albin. Kiedy? Sędzia. Jeszcze w zeszłym roku.
Albin. Jeżeli na dobry procent, cóż złego?
Sędzia. O niedomyślna głowo! czyż nie wiesz, co się teraz porobiło z cenami kamienic?
Albin. Nie wiem.
Sędzia. Nie wiesz? (n. s.) I ja nie wiem... (gł.) Słuchaj powiem ci, tylko nie powtarzaj nikomu... (do ucha.) wszystko mi poprzepadało
Albin (niedowierzająco.) Jakto? na wszystkich kamienicach razem?
Sędzia. Na wszystkich.
Albin (j. w.) Czy podobna, żeby pan sędzia był tyle nieostrożnym, i nie przekonawszy się...
Sędzia (niecierpliwie.) Co ci do tego, jak zrobiłem... dosyć, że gotówki nie mam... inaczej, czyżbym brał od Feingolda, marnując zboże... zastanów się...
Albin (n. s.) Zapewne... (gł.) I tak pan sędzia przyjął to filozoficznie?... nikt o niczem nie wiedział...
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/28
Ta strona została przepisana.