Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/30

Ta strona została przepisana.

minasz sobie naszą rozmowę nie dawno? Mówiąc o Mani, dowodziłem, że ona tu reprezentuje najlepszą partję...
Józef. Czy zmieniłeś zdanie?
Albin. Spodziewam się!... o włos nie złapałem się najszkaradniej. Imaginuj sobie, sędzia bankrut.
Józef. Co ty wygadujesz?
Albin. Jak Boga kocham! wdał się w pożyczki na domy, gdzie mu krocie poprzepadały, a dorżnął się fabrykami... ostatkami goni.
Józef. Czy podobna? (n. s.) A! tem lepiej dla mnie.
Albin. Wiem to z własnych jego ust. Chciał we mnie wmówić, że się staram o jego córunię... dowcipny! Oświadczył mi wyraźnie, że nic za nią nie da, chybaby się w żydy zastawił. Ale odpowiedziałem tak że mu w pięty poszło.
Józef (ironicznie.) Naprzykład?
Albin. Delikatność nie dozwala mi powtarzać... ale znając mnie, domyślasz się, że nie zapomniałem języka w gębie.
Józef. O! ty go nigdy nie zapominasz...
Albin. Może nie wierzysz?... co?... jak sobie chcesz... Dosyć, że stanowczo zwijam chorągiewkę, i zostawiam ci zupełnie wolne pole... wszakżeś się zapisał na listę?.. (podając mu rękę.) Życzę szczęścia... (odchodzi.)

SCENA VII.
Poprzedzający, Mania (wchodzi z prawej strony, ubrana jak do spaceru, za nią Brylański z kapeluszem w ręku.)

Mania (idąc w głąb i zatrzymując Albina, który był już we drzwiach.) Panie Albinie, za pozwoleniem... dokądże to?
Albin (we drzwiach.) Witam panią, i żegnam zarazem...
Mania. Cóż tak pilnego?
Albin. Interes wielkiej wagi.
Mania. Który, spodziewam się, odłożysz pan na moją prośbę. Wybieramy się na spacer, będziesz nam pan towarzyszyć...
Albin. Pani łaskawa, w każdym innym razie, byłbym tą propozycją pani uszszęśliwiony... lecz w tej chwili..
Mania (z kaprysem.) Ale kiedy mnie w tej chwili właśnie, idzie o to więcej, niż kiedykolwiek...
Albin (n. s.) Łapią mnie najwyraźniej. (głośno.) Ale daję pani słowo honoru...
Mania (zwracając się do Brylańskiego, który się zbliżył do niej.) Panowie się nie znacie... (prezentując.) Pan Albin nasz sąsiad... pan Brylański... (n. s. do Albina.) Zabaw go pan, mój dobry panie Albinie, bo mnie okropnie nudzi...
Albin (n. s.) Ciekaw jestem, co mnie to obchodzi?
Mania (spostrzegłszy niby dopiero Józefa.) A! pan Józef.. nie widziałam... (zbliża się do niego.)
Brylański (do Albina.) Pan mieszka w tych stronach?... (przyprowadzają się za drzwi szklanne, gdzie przez parę chwil rozmawiają w ganku; poczem Albin dając do zrozumienia giestami, że nie ma czasu, opuszcza Brylańskiego, który zostaje sam.)
Mania (do Józefa ) Dobrze, że pan przyszedłeś, będzie nam weselej... (ciszej.) Znacie się z tym nieznośnym Brylańskim?