drzwiach.) Muszę już pożegnać pana Sędziego.
Sędzia (idąc ku niemu.) Za pozwoleniem, zaraz kawa będzie.
Brylański. O! dziękuję nie pijani kawy... (patrząc na zegarek.) A przytem nie mam czasu.
Sędzia (prowadząc go naprzód sceny). Ale co tam!... zostaniesz pan z nami chwileczkę... proszę położyć kapelusz... (odbiera mu go i kładzie na boku.) Siadajmy, (siadają.) Hm. hm!.. (po chwili jowialnie.) Jakże tam barometr?... ha! ha!... (klepie go po kolanach.)
Brylański (poważnie.) Jakoś nie przypomina się; deszczu, zdaje się tak prędko nie będzie...
Sędzia. To chwała Bogu; jeszcześmy też nie posprzątali... u mnie jeszcze owies i hreczka na pokosach. U państwa już po żniwach?
Brylański. Gdzie?
Sędzia (zdziwiony.) Gdzie? (po chwili.) No, w Lubelskiem, wszak pan z tamtych stron?
Brylański. Tak jest. Co do żniwa, to w istocie nie wiem.
Sędzia (n. s.) Dla czego on nie wie? (po chwili milczenia n. s.) Jak tu zacząć? (głośno.) Lubelskie to bardzo ładna okolica. Pan dawno wyjechał... z tamtąd?...
Brylański. Od roku mieszkam w Warszawie.
Sędzia'. A! sprzedał pan majątek...
Brylański'. O, nie, panie.
Sędzia. To jest, woli pan miasteczko.. Nic dziwnego, nic dwinego! człowiek wolny kawaler...
Brylański. Panie Sędzio, dotykasz pan kwestji, nader dla mnie drażliwej.
Sędzia (spoglądając nań zdziwiony.) Drażliwej?... dlaczego drażliwej?...
Brylański. W życiu każdego człowieka trafiają się okoliczności, których przypomnienie jest dlań przykre.
Sędzia (po chwili zastanowienia.) No jeżeli pan żałujesz, że nie wpisałeś się dotychczas w poczet żonkosiów... to masz jeszcze czas powetować..
Brylański (gorzko.) Powetować!. (po chwili.) Panie Sędzio, są położenia, z których niema wyjścia!
Sędzia (n. s.) Co u djabła?
Brylański. Są fatalne okoliczności, które człowieka osnują, jak pajęczą siecią i wyciągną zeń wszystkie siły, przed czasem ubielą włosy, albo też jak u mnie przerzedzą je na głowie. (nachylając się.) Patrz pan!
Sędzia (n. s.) Szczególniejszy sposób rekomendowania się ojcu panny... jak honor kocham...
Brylański. Widzisz pan?
Sędzia (kwaśno.) Naturalnie, że widzę... tylko nic nie rozumiem... bo co się tycze reumatyzmu...
Brylański. Panie to sprawiły cierpienia moralne!
Sędzia. Moralne? (n. s.) nie podoba mi się, nie podoba mi się!
Brylański (po chwili zamyślenia.) Przyszło mi w tej chwili na myśl...
(wstając.) pan Sędzia jako prawnik, mógłbyś mi dać skuteczną radę...
Sędzia (zrywając się.) Ależ panie, ja nie adwokat! Byłem sobie po prostu sędzią pokoju, i prawa wcale nie znam, jak honor kocham.
Brylański. Panie Sędzio... prawo o małżeństwie ogłoszone w roku
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/35
Ta strona została przepisana.