Sędzia (wstając.) Który to artykuł?
Brylański. Dwóchsetny dziewiąty. Masz pan dziennik praw?.. tom ośmnasty... prawo, jak mówiłem z r. 1836.
Sędzia (n. s.) Dobrze o tem wiedzieć na przypadek... dwóchsetny dziewiąty.
Brylański. Czy pan dobrodziej uwierzysz, że oddalono mnie z pretensjami, lubo jednę z przeszkód do małżeństwa, stanowią także stosunki poprzednie, połączone z przyrzeczeniem pobrania się na przypadek śmierci małżonka.
Sędzia (n. s. chodząc.) Ślicznie, ślicznie... oh! Basia, Basia... zmyję jej głowę, jak honor kocham.
Brylański. Dowodziłem tego listami, nic nie pomogło. Moja żona upiera się przy tem, abyśmy razem mieszkali, dlatego naturalnie, żeby miała ze mnie ekonoma... a o alimentach ani chce słyszeć...
Sędzia. Panie wszystko to bardzo pięknie, ale cóż ja na to panu poradzę?
Brylański (biorąc kapelusz.) Nie znasz pan przypadkiem jakiego dobrego mecenasa, któregoby specjalnością były sprawy rozwodowe.
Sędzia. Nie znam... (nagle.) Ale! jest tu jakiś... na kuracji... stoi w domu gdzie poczta... (prowadzi go prędko do drzwi.) patrz pan, ot tam... poradź go się pan, jak honor kocham... podobno wyborny do takich spraw... nazywa się Derusowski.
Brylański. Mocno panu dobrodziejowi dziękuję... spróbuję... (wracając na scenę.) Więc wyobraź sobie pan dobrodziej, jakie jest moje położenie. Dziwią się mojemu humorowi, małomówności, nazywają dziwakiem! Któżby nie stetryczał, proszę ja pana, w moim miejscu?
Sędzia. Ale masz pan najzupełniejszą słuszność, (nagle.) powiedz mi pan... wszak przez ten czas, jak tu rozmawiamy, możnaby na dobrej maszynce, dziewięć razy ugotować kawę — nieprawdaż?
Brylański (po chwili zastanowienia.) Nie rozumię alluzji.
Sędzia. Mówię bez żadnej alluzji. Ja przynajmniej, choć nie jestem kobietą, dawnobym już ugotował i pan, ręczę za to, chociaż masz w głowie jak w trybunale...
przyznaj pan.
Brylański. Zapewne.
Sędzia. Widzisz pan? a nas jeszcze nie wołają?
Brylański. Pan dobrodziej amator kawy?
Sędzia. Zapalony... (n. s.) Zwłaszcza w tej chwili... (głośno.) pan nie pija?
Brylański. Chyba zaraz po obiedzie, pół filiżanki czarnej...
Sędzia. Ale ze śmietanką, nie?
Brylański. Nigdy.
Sędzia (n. s.) To chwała Bogu! pójdzie sobie...
Brylański. Więc wracając do mojego położenia...
Sędzina (we drzwiash na prawo.) Panowie, proszę na kawę...
Sędzia (żywo.) Pan ten nie pija...
Brylański. Istotnie, nie używam... a przytem...
Sędzina (zbliżając się.) Ale cóż to szkodzi? nie będziesz pan tak