Sędzina. Rozumiem. Chcielibyście być sans gene, i spędzacie na starych. Oj! młodzieży, młodzieży dzisiejsza?
Albin (chcąc się wymknąć.) Więc daruje pani, że...
Sędzina. A, w istocie, że zaczynasz pan być niegrzecznym! Cóż panu stanowi kwandransik? Ręczę panu, że mój mąż w tej chwili wróci. (idzie naprzód sceny.)
Albin (n. s.) Daję słowo honoru, jestem w niebezpieczeństwie.. Żeby tak znaleźć jakiego konduktora, na któryby się zwrócił ten prąd... (po chwili.) Ah! mam go! (głośno zbliżając się.) Daruje pani, ale aby się wytłomaczyć, muszę powiedzieć, że nie mamy jeszcze gospodarza tego obiadu... a raczej mamy go, ale jeszcze nic o tem nie wie i trzeba go uprzedzić, a przedewszystkiem złapać, co nie cierpi zwłoki...
Sędzina. Któżto taki?
Albin. Nasz wspólny sąsiad i dobry znajomy, Józef. Wybraliśmy go jednogłośnie.
Sędzina. (szyderczo.) Pan Józef! a to z jakiej daty, z pierza, czy z mięsa?
Albin. I z jednego i z drugiego... O, papiery jego poszły teraz w górę. Jestto niby tajemnica, ale już wszyscy o niej wiemy. Ta jego prezydentura, będzie rodzajem wkupienia się... oblewinami..
Sędzina. Wytłumacz się pan jaśniej, bo nic nie rozumię.
Albin. Jakto? nie wiesz pani wielkiej nowiny? Józef odziedziczył po stryju, którego w przeszłym miesiącu pochował, przeszło miljon.
Sędzina. Cóż to za bajeczka?
Albin. Daję pani najświętsze słowo honoru, wiadomość ta nie ulega najmniejszej wątpliwości...
Sędzina (n s.) Jezus Marja! (głośno, mocno wzruszona.) Więc dlatego siedział tak długo na Podlasiu?... Proszę jaki skryty!
Albin. Biedny Józef będzie teraz oblęgany przez płeć piękną... (poruszenie Sędziny.) Mówię otwarcie, bo dowiedziałem się z boku o pewnych planach... tylko, że to wszystko zamki na lodzie, bo jego serce zajęte.
Sędzina (niespokojna.) Tak?...
Albin. Znamy oboje osobę posiadającą je bez podziału...
Sędzina (siląc się na obojętność.) Któż to taki?
Albin (do ucha.) Panna Marja!
Sędzina (z niedowierzaniem.) Oh!...
Albin. Daję pani najświętsze słowo honoru.. sam mi to wyznał... (n. s.) dwa razy z rzędu powiedziałem sumienną prawdę... co to jest zbieg okoliczności!
Sędzina (zamyślona.) Byłoto tam coś między niemi, ale przyznam się, że nie badałam Mani. Niewiem jak ona względem niego usposobiona, a my dziecku naszemu w tej kwestji zostawiamy najzupełniejszą swobodę.
Albin (n. s.) No, jeżeli tego nie złapią, to nie wiem czem będę. (zwracając się w głąb i spostrzegając Józefa i Manię) Patrz Pani!... (Mania od kilku chwil nadszedłszy z lewej strony, stanęła na prost drzwi, spoglądając w prawo, zkąd nadchodzi Józef i wita się z nią.)
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/41
Ta strona została przepisana.