Józef (j. w.) Reszta mnie nie obchodzi...
Mania. Jakto nie obchodzi?... a moja ręka?...
Józef (ciągle klęcząc.) Dostane ją!
Mania. A jeżeli mama nie pozwoli?
Józef (j. w. całując jej ręce.) Pozwoli... pozwoli.. (ciągle całując.) bo ja cię kocham... (j. w.) i ty mnie kochasz... (j. w.)
Sędzina (która od paru chwil weszła z Albinem i stanęła za niemi, klaszcząc wręce.) Brawo, brawo!... (Józef wstaje prędko; Mania mimowoli krzyknąwszy, odwraca się z minką zawstydzoną; uprzejmym tonem.) Zapał ten jest bardzo dobrej wróżby dla Mani, ale mnie przykro...
Józef (nieco zmięszany.) Pani Sędzino...
Sędzina'. I bardzo przykro, że pan miałeś tak mało do nas zaufania...
Józef. Pani, kocham pannę Marję..
Sędzina. O! o tem wiem dawno, ale spodziewałam się, że pan przecie wyznasz to nam... rodzicom...
Józef. Chciałem być pewny wzajemności...
Sędzina. Mój Boże, jacy ci zakochani ślepi... czyż pan tego dawno nie widziałeś?...
Albin (n. s. śmiejąc się.) Słowo daję, to bezczelność!
Mania (n. s.) Nie pojmuje mamy, doprawdy...
Józef (całując w rękę Sędzinę.) Więc pani także to spostrzegłaś, i... nie gniewasz się!...
Sędzina. Panie Józefie, znamy się dosyć dawno i spodziewam się, że nie miałeś pan nigdy powodu skarżyć się na przyjęcie, jakiego w domu naszym doznawałeś...
Józef. Przyznaję, ale muszę dodać, że nie mogłem rachować nigdy, aby mój zamiar starania się o rękę panny Marji...
Sędzina (uroczyście.) Zamiar ten nie sprzeciwia się w niczem widokom, jakie mamy względem naszej córki... gdyż przyjęliśmy wraz z mężem za zasadę, pozostawić Mani zupełną wolność pójścia za głosem serca; zastrzegając sobie tylko, jako troskliwi rodzice, kierowanie zdaleka jej wyborem...
Albin (n. s.) Wypaliła jak z nut..
Sędzina. A że wybór już uczyniony, przeciwko któremu nie mamy nic do powiedzenia... wszak prawda, Manieczko, że to jest twojem życzeniem... odezwijże się...
Mania (rzucając się ze łzami w jej objęcia.) Mateczko droga!
Sędzina (całując ją.) Więc niech się dzieje wola boska! (rozczulona) Nieraz, dawno, dawno już temu, gdyście wy może o tem nawet jeszcze nie myśleli, rozmawialiśmy z ojcem o was obojgu i nie stawialiśmy tamy rodzącemu się pod naszem okiem uczuciu...
Józef (wzruszony, przyklękując przed Sędziną i całując jej rękę.) O! pani... bądź pewna, że przyszłość i szczęście panny Marji, powierzasz człowiekowi, który strzedz ich będzie, jak źrenicy w oku. (z zapałem.) Kocham ją wszystkiemi siłami duszy mojej!.. (powstając.) Ale jest jeszcze jedna kwestja nie mniej ważna dla troskliwości rodzicielskiej, to jest przyszłego na-