szego utrzymania. Otóż muszę pani oświadczyć, że stan mój majątkowy (dobywa papiery.)
Sędzina (przerywa z godnością.) Nie sądź pan, abym w tej chwili wdawała się w jakieś targi, któreby nam wszystkim ubliżały...
Albin (n. s.) A to baba komedjantka,... niechże ją djabli wezmą!
Sędzina. Dosyć mi na tem, że znamy pana jako człowieka rządnego, dobrze prowadzącego się i wiemy, że majątku, jaki Mania mieć będzie sama z siebie... (Albin parska śmiechem.) nie stracisz... o to jesteśmy aż nadto spokojni.
Sędzia (zdyszany, zobaczywszy Albina.) A! mam cię przecie!... już mi się nie wymkniesz... com się za tobą nabiegał, to... niech ci Bogowie niepamiętają.
Albin. Ja także szukałem pana Sędziego... (dobywa listę i mówi do niego cicho.)
Sędzina. Mój mężu, lubo to może być interesująca kwestja, chciej ją odłożyć na później. W chwili twej nieobecności oświadczono mi się z chęcią starania się o rękę Mani, a ja rozrządziłam się tu bez ciebie i zezwoliłam, w przekonaniu, że na zdanie moje się zgodzisz...
Sędzia (zajęty był przeglądaniem listy, zdziwiony.) Co! już?... oświadczyny i tego... w imię ojca i syna... nie bawiłem pół godziny... (do Albina.) A wiesz co, żeś chwat.. dobiłeś... (rozkładając nad nim ręce.) Niechże wam pan Bóg!...
Albin (prędko przerywając i wskazując na papier.) Dobiłem do okrągłej liczby... pan Sędzia jest... dwudziesty, a Józef, który właśnie w mojej przytomności oświadczył się o rękę panny Marji... i miał szczęście być przyjętym.. wybrany gospodarzem.
Sędzia (osłupiały.) Józef oświadczył się i przyjęty!...
Sędzina. Tak jest.. oświadczył się pan Józef, a ponieważ nie wątpię tak o jego prawdziwem przywiązaniu, jak o wzajemności dlań Mani... (z przyciskiem) co jak wiesz, dawnośmy już zauważyli, więc odpowiedziałem, że nie mam nic przeciwko temu...
Sędzia (n. s) Świat się przewrócił do góry nogami, jak honor kocham! (cicho do żony, która zbliżyła się do niego.) Jakżeż on trafił do Basi?
Sędzina (cicho) Miljoner po stryju!
Sędzia (podobnież.) Kto?
Sędzina. Józef! (wielkie zdziwienie sędziego.) tylko nie daj poznać, że wiesz o tem...
Sędzia. Hm! hm! (nagle z otwartemi rękoma do Józefa.) Poczciwości!... pójdź, niech cię uściskam... pójdźcie oboje... (ściska ich.) Bierzcie się.. pozwalam!... (do żony.) Ja zawsze mówiłem, że oni się mają ku sobie.
Józef (n. s ) Zaczynam mieć podejrzenia... coś do nich musiało dojść...
Mania. I ojczysko poczciwe zmiękło... nie wiem doprawdy, co mogło wpłynąć na rodziców...
Józef. Nie badajmy pobudek, gdy tylko siebie wzajem pewni jesteśmy... (rozmawiają n. s.)
Albin (n. s.) Spodziewam się, że teraz jestem bezpieczny... (gł.